piątek, 29 stycznia 2021

"Ile dla miasta może zrobić jedna powieść"



Taki tytuł dała Gosia Fraser w "Okruchach kultury", pisząc o mojej książce. Przytaczam tu fragmenty tego tekstu i nie dodaję nic od siebie, gdyż wszystko jest doskonale ujęte. Drugą część tego wpisu zajmują fragmenty tekstu z bloga "Spadło mi z regału", równie doskonałe, za co dziękuję obu autorkom, mieszkańcy dzielnicy Biskupia Górka też z pewnością, a miasto…


"Królowa Salwatora to powieść, którą napisała Emma Popik, wielu znana jako autorka literatury fantastyki naukowej i baśni. Czyta się ją jednym tchem i wciąga od pierwszych stron. Dla wszystkich, którzy pragniecie tu zakończyć czytanie o niej, bo wolicie wrócić do książek szeroko reklamowanych w mediach społecznościowych – Królowa… opowiada o losach fikcyjnej społeczności, która postanawia uratować swoją dzielnicę. O aktywizacji oddolnej, obywatelskiej i godnej pochwały, takiej, jaką chciałabym widzieć wszędzie – a zwłaszcza w Gdańsku i zwłaszcza w

kontekście ratowania naszych zabytków. W pewien sposób Popik zachowuje się jak bezszelestny obserwator, który pochyla się nad życiem dzielnicy i z niezadowoleniem, czasem bezsilnością, a jeszcze kiedy indziej – rozczarowaniem przygląda się jej mieszkańcom. Psychologia postaci, bardzo pełnokrwista, dobrze zarysowana, łączy się z narracją, która nie nudzi – pozwala na płynne poruszanie się wśród wątków, zdarzeń i myśli." (Gosia Fraser -"Okruchy kultury")


"Kiedy przeczytałam opis książki „Królowa Salwatora” Emmy Popik, pomyślałam, że to musi być niesamowita historia. Nie ukrywam, że jako okładkową srokę, przyciągnęła mnie też oprawa, która – z perspektywy fabuły – została bardzo dobrze przemyślana i mimo braku pstrokacizny (na szczęście) poprzez swoją oryginalność jest bardziej widoczna. (…)



O ile sama powieść jest naprawdę niezwykle ciekawa i „mięsista” (tak nazywam te historie, w których ważna jest nie określona liczba znaków, a sens każdego zdania), o tyle doszłam do wniosku, że nie potrafię przeżyć jej tak, jak powinnam. I nie dlatego, że autorka popełniła gdzieś błąd. Mam pewne braki, a dokładniej brak wiedzy na temat Biskupiej Górki. Wyobrażam sobie, jak wielką przyjemność musi stanowić lektura powieści z punktu widzenia gdańszczanina (nie wspominając o mieszkańcach tytułowego Salwatora). Zazdroszczę emocji, które przeżywa lokals, a których ja nigdy nie będę potrafiła w sobie obudzić. (…)

Dlatego właśnie polecam tę książkę przede wszystkim tym, dla których Gdańsk to nie tylko „miasto nad morzem”. Myślę, że dla tej części czytelników „Królowa Salwatora” to prawdziwa gratka. Jednak mój przykład doskonale pokazuje, że nie trzeba wcale być Pomorzaninem, by poczuć, że ta niezwykle oryginalna powieść jest po prostu kawałkiem bardzo dobrej literatury."

I tak kończy swój tekst jedna z autorek: "Powieść kończy się dobrze. To najważniejsze. Życzyłabym sobie jednak, aby znalazła przełożenie na życie. Nie tak dawno w lokalnych mediach można było przeczytać, że podczas montażu wiaduktu na Biskupią Górkę światło dzienne ujrzały kości zmarłych pogrzebane na cmentarzu Salwatora. To haniebne. To źle wróży na przyszłość – dzielnicy i jej mieszkańcom, a także nam wszystkim, mieszkańcom Gdańska."




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz