To jest zasada
świata opisanego w opowiadaniu "Zapakować w pudełko"
A świat to
gigantyczne Megalopolis, miasto obejmujące świat. Nie ma niczego poza
wieżowcami i wijącymi się pomiędzy nimi ulicami.
A co z przyrodą?
Ona jest taka szkodliwa: krokodyle nie myją zębów, ile w nich zarazków,
przełykają truciznę i rozprzestrzeniają choroby. Szkodliwe są także inne
zwierzęta, choćby wilki. Teraz również myśliwi strzelają do nich i zabijają
tysiącami, gdyż szkodzą lasom. A w przyszłości: "Pojawiła się tak zwana
choroba wilczych kłów. (…) Kryła się w kanałach zębowych i trzeba było jej
szukać, by zahamować w porę. Mogła zdziesiątkować stado i rozprzestrzenić się
na całą wilczą populację. Uczeni uratowali również krokodyle przed straszną
zarazą. (…) Pożerały mianowicie całe owce lub sarny. (…) Trzymały je w pysku,
żując po kawałku miesiącami! Flora bakteryjna odkładająca się na zębach była
zgnilizną śmierci. Zwierzęta ledwo odratowano, wstrzykując płyny dezynfekujące.
Ciecz była zamknięta w milionach mikroskopijnych kuleczek."
Takie
doświadczenia prowadzono w Kopule, centrum badawczym, mieszczącym się na
rozległym terenie, zamieszkałym przez zwierzęta. Nie były wolne, każde miało
odpowiednie pomieszczenie i było pod kontrolą. Prowadzono na nich
doświadczenia.
"Krok po
kroku człowiek mógł szerzyć dobrodziejstwo naukowego traktowania kolejnych
gatunków zwierząt. Szczepiono miliardy ptaków, wyłapując je w specjalne sieci o
bardzo małych oczkach. Mutowano owady, by omijały określone gatunki roślin. Do
każdego odwłoczka pszczoły czy komara przyczepiano super zminiaturyzowany
nadajnik. Informował nie tylko o miejscu pobytu konkretnego osobnika, ale
również o jego zdrowiu i odporności. Stąd już tylko kilka kroków do wzięcia pod
kontrolę kolejnych gatunków, wreszcie wszystkich. Nad każdym czuwali naukowcy w
odpowiednich stacjach hodowli. Wszystkie zwierzęta były szczęśliwe."
Sądzicie z
pewnością, że to absurd. Przecież były propozycje tworzenia sztucznych pszczół,
gdyż naturalne wytruto i pojawiły się problemy z zapylaniem roślin. Jak
widzicie, Drodzy Czytelnicy, początek został już zrobiony.
Najważniejszy jest
rachunek ekonomiczny, czy to się opłaci.
"Samo
wyprodukowanie miliardów szczepionek pchnęło do przodu przemysł
chemiczno-farmaceutyczny. Powstały w dodatku laboratoria badawcze dla
opracowania odpowiednich włókien do robienia sieci w celu wyłapywania owadów.
Posunęła się miniaturyzacja a poza rząd nanowielkości. Na uniwersytetach
uruchomiono nowe kierunki studiów. Wszyscy mieli pracę. Bez przesady, świat żył
ze zwierząt jak przed tysiącami lat, lecz nie używano ich skór na futra, a
jelit do skrzypiec i rybiego tłuszczu nie palono w lampkach."
Zauważyliśmy z
pewnością znaczną aktualność, przynajmniej jeśli chodzi o szczepionki, one zawsze
się przydają i mogą uratować ludzkość i komary.
Do centrum pewien
naukowiec zaprosił nielegalnie podczas weekendu swoją znajomą. Przybyła
zdesperowana, by ratować swego syna, który cierpiał na straszną chorobę: brak
odporności, na jego skórze krew nie zasychała, uczeni jednak odkryli nowatorską
metodę leczenia. Należało kontaktować się ze zwierzętami, dotknąć sierści,
pogłaskać, w skrajnych przypadkach pozwolić polizać rękę.
Był to akt
wielkiej odwagi, gdyż od pokoleń głoszono odrazę i szkodliwość zwierząt, a
szczególnie płynów ustrojowych. Po dotknięciu czegokolwiek należało
dezynfekować ręce specjalnym płynem. To nam coś przypomina. Panował ścisły
zakaz dotykania, dotyczył szczególnie rzeczy naturalnych. Kobieta zmuszona
przez pana naukowca dotknęła drąga od zagrody, doświadczyła tego po raz
pierwszy w życiu.
Kobieta pragnęła ratować dziecko za wszelką
cenę. Chce się dla niego poświęcić i coś
nam to przypomina.
Czy skłonienie jej
do kontaktu z przyrodą było jedynym celem zaproszenia kobiety do czegoś w
rodzaju lasu, gdzie byli sami i należało ujawniać instynkty? Naukowiec był
nowoczesny, wyznawał naturnizm, ostatnio zdefiniowaną doktrynę filozoficzną.
Zakładano, że człowiek miał wspólnych praprzodków ze zwierzętami. Poglądy te
zdeterminowały zachowanie mężczyzny.
Powiedział, że
pomoże jej, jeśli będzie grzeczna, ona jednak nie rozumie tego kolokwializmu.
"- Będę grzeczna. Zrobię wszystko, co mi każesz. Po to tu przyszłam. Znowu
wydał z siebie krótki odgłos, śmiech skrywający prawdziwe pragnienie."
Czy kobieta je
odgadnie, widzą lwa leżące na lwicy. "Pod drzewami tańczyły kolorowe
pawie, rozwijając swe szalone ogony przed skromnie stojącymi samiczkami, które
pozwalały się adorować. (…) Kobietę zdumiały i zachwyciły zaloty, które
widziała po raz pierwszy w życiu. (…)
Odbiegła, patrząc
jak samiczka pawia stawia szybkie i małe kroczki. (…) Kobieta usłyszała za sobą
szybkie kroki. Szedł za nią, wbijając obcasy w ziemię. Zaciskał wargi i
wpatrywał się w jej plecy. Przyspieszyła."
"Kobieta
dochodziła do kolejnej zagrody. Zobaczyła nagle, że poza barierką biegną
zwierzęta. Uciekała suka, wysoka i na śmigłych nogach. Tuż za nią gnał kudłaty
pies. Nie spieszył się, biegł spokojnie i pewnie."
Kobieta się
obejrzała, w twarz mężczyzny była zaciekłość.
"Namiętność
rui, żar i wilgoć, żółte oczy mężczyzny i niepokój w jego krokach popędziły
kobietę do biegu".
Czytelnicy z
pewnością wiedzą, co się wydarzy, ale czy tylko to?