niedziela, 26 lutego 2023

Czy tak będzie?

 W moim pierwszym tomie opowiadań zamieściłam opowiadanie "Lekcja wychowania obywatelskiego". Są w nim ludzie i roboty, które razem żyją w tamtej rzeczywistości. Określenie to dawno się pojawiło w  literaturze. Stworzył je Karel Czapek, czeski pisarz. 

Wyobrażano sobie robota różnie: od humanoida z rękami i nogami przypominającymi protezy. W miarę upływu czasu akceptowaliśmy go coraz bardziej i przyjmował ludzkie formy. A jak jest dzisiaj?
Wszyscy już widzieliśmy Kopernika w postaci robota, z którym można pogadać, gdyż to umożliwiła nam sztuczna inteligencja, ale zachęcam do przeczytania powieści "Dusza"Luizy Dobrzyńskiej. Pokazała w nim androida, mężczyznę tak urodziwego, że nie można się oprzeć okazywaniu mu miłości. W moim opowiadaniu to autoludy. Są różne: niektórych nie można odróżnić od ludzi. -Nie wydasz mnie, bo - oparł dłoń na jej ramieniu - jesteś człowiekiem. - Ja?! - krzyknęła zaskoczona. Dziewczyna tego nie chce, gdyż ludzie nie mają żadnych praw. Podczas tak zwanej lekcji wychowania obywatelskiego należy drwić z ludzi. "Tu się skupiły pomyłki biologii. Na wiązkach słomy leżały dzieci z wodogłowiem lub z trzecią szczątkową nogą. Obnażeni obojnacy musieli pokazywać swą wynaturzoną kobiecość i niepewną męskość, inni ujawniali płaskie miednice i krzywe kręgosłupy." Jak wyglądają autoludy w moim opowiadaniu: "Jeden nie miał oczu i trzymał latarkę, zrobiono mu usta. Drugiemu dano mocne ręce do łapania i jedno duże oko." Dziewczyna zasłoniła chłopca, by ocalić mu życie, nie pozwoli, by zabrali go do obozu. "Tępi strażnicy nie odgadną jej tożsamości, dotychczas uchodziła za automatkę. Nikt nie wie, kim ona jest naprawdę, nawet ona sama." Strażnicy zezwolili, by autolud zatrzymał swojego człowieka.  

Ucieszyła się, że chłopcu nic się nie stanie. Strażnik zezwolił na zachowanie człowieka na własność. Nie do niej jednak mówił. "Nie chciała zrozumieć. Chłopiec milczał. Nie chciał posiadać jej na własność, nie chciał ratować." A przecież jeszcze tego dnia spędzili upojne chwile i stała się kobietą. Rzuciła się do ucieczki. "Chłopiec stał i nasłuchiwał tupotu oddalających się buciorów patrolu, pewny, że i ją dogonią." 

Nie byłabym pisarką, za jaką mnie uważają, gdybym na tej scenie zakończyła wątek. "A wtedy wypełzła z ciemności armia kalek idąca bezładnie, już nie pilnowana. Nędzarze przeleźli przez miasto klnąc i upadając i teraz niepotrzebni wracali do swych legowisk. Rozwścieczeni ze zmęczenia i głodu tratowali po drodze wszystko, co nie było z ciała, i nie dawali się zatrzymać. Pokryli gęsto cały plac, lecz nadciągali nadal depcząc wszystko powoli i bez końca."

Bo po co bym opisywała ludzkie kaleki. 




niedziela, 19 lutego 2023

Miasto bezprawia

Taki tytuł nosi recenzja o moich dwóch książkach, zamieszczona w "Fantastyce". Zostały w niej omówione dwie książki: tom wierszy "Wrzące powietrze" oraz zbiór dwu opowiadań wydanych pod tytułem "Bramy strachu". Motywem przewodnim jest miasto. 

A tak zaczyna się recenzja: "Emma Popik - mistrzyni koszmaru de luxe - w zbiorku poezji "Wrzące powietrze" zaprosiła czytelników na wycieczkę po tajemniczym Mieście, symbolizującym upadek współczesnej, szalonej cywilizacji. W nowo wydanej książce "Bramy strachu" autorka ponownie zanurza się w głąb brudnych, hałaśliwych ulic, gdzie nie obowiązują żadne normy kulturowe i moralne."Tytułowa historia pokazuje środowisko odizolowane od świata, tu można wszystko sprzedać lub kupić. "To kapitalizm odbity w krzywym zwierciadle jako wojna wszystkich ze wszystkimi." W drugim opowiadaniu "Schizis - teoria światów nierealnych" mówi o poszukiwaniu własnej tożsamości  wewnątrz rzeczywistości  wirtualnej.
Czy akcja obu opowiadań rozgrywa się w tym samym miejscu, trudno powiązać fabularne miasto z "Bram strachu" z urbanistycznym organizmem "Wrzącego powietrza", ale w tej prozie nie fabuła jest najważniejsza.
"To literatura nastrojów, projekcja osobistych emocji, próba odmalowania pewnej wizji, o czym świadczy m.in. język obydwu historii - bardzo poetycki, pełen wyszukanej , miejscami prowokacyjnej estetyki. Dlatego, mimo różnic formalnych i scenograficznych, pozostaje wrażenie ciągłości i pewnego pokrewieństwa obydwu książek Emmy Popik."
Wkrótce ukażą się moje kolejne książki, o czym?

niedziela, 12 lutego 2023

Nie rzekł słowa

 "Mistrz" to moje pierwsze opowiadanie, opublikowane w roku 1983 w miesięczniku "Fantastyka". Od niego rozpoczęła się  podróż przez literaturę.  Opowiadanie zostało następnie zamieszczone w tomie "Tylko Ziemia", wydanym przez "Iskry" w roku 1986. I nadal się wspomina książkę i to opowiadanie, uznając je za znaczące w moim dorobku literackim, liczącym już siedemnaście opublikowanych książek, a wkrótce pojawią się trzy kolejne. 

Przed tronem władcy postawiono chłopca w białej prostej koszulce. Miał powiedzieć władcy prawdę. Chłopiec stał i nie rzekł słowa, milczał, ale władca zrozumiał wszystko, poznał prawdę. A jaka jest dla nas najważniejsza? 

Bogata i ozdobiona złotymi kółkami szata władcy opinała go tak szczelnie, że nie mógł się poruszyć. Jego twarz pokrywała warstwa szminek, utrudniając mu mówienie, a jego jedna stopa była wsunięta i ukryta pod szatą. A to dlatego, że ze stopy wyrwano kiedyś paznokcie, co nakazywał dworski ceremoniał. Władca myślał tylko o jednym: kiedy nastąpi pora jedzenia i włożą mu do ust rurkę. Wyciągano ją jednak zbyt szybko, władca nadal był głodny. Oczy władcy nie wyrażały niczego, tylko lśniły, obwiedzione obwódkami namalowanymi grubo szminkami. Oczy wydały się chłopcu chore, lecz nie znał przyczyny. 

Władca skinął na uczonego, który był nagi, by pokazać, że nie ma nic do ukrycia. Brzydkie i chropawe ciało uczonego pokrywały płaty parszywej skóry, był odrażającym mutantem, więc wsuwał się za oparcie tronu władcy. Kiedy spłonęły książki, zakazano ich druku, gdyż uznano, że przynoszą tylko szkodę, uczony pełnił zadanie donosiciela, z czego był dumny. Teraz oskarżał chłopca opowiadając o jego wyczynach w mieście. Władca błąkał się wzrokiem po wzgórzach, kryjących zasypane miasta. Zastanawiał się, jak wygląda jego lud, nigdy bowiem nie widział prawdziwego człowieka. Władca osłabł z głodu, nie zapytał o nic. Chłopca zabrano, władcę nakarmiono. Czuł, że dochodzi do czegoś, coś zaczyna rozumieć, wciąż zadawał sobie pytania i szukał odpowiedzi. Musiał iść do Sali Egzaminów.
Donosiciel uczony pragnął, by nastąpił przewrót pałacowy, zlikwiduje się władcę, naprawi państwo, odbuduje system. On będzie zbawcą. Nastawił maszynę do egzaminowania, wciąż powtarzając numery pytań, by się nie pomylić. I stało się, kto spadł z tarasu wprost na żarłoczny tłum, komu wyrwano paznokcie. Chłopiec przecież nic nie powiedział. 



niedziela, 5 lutego 2023

Kraina głodu

W tomie "Tylko Ziemia", wydanym w roku 1986 przez wydawnictwo "Iskry" zamieściłam opowiadanie "Nadejście Fortynbrasa". A cóż to za postać i czy pasuje do opowiadań s-f? Nie ja uważam, że moje opowiadania są nietypowe. Kiedy ta książka się pojawiła na rynku, wydawnictwo opublikowało również informator w formie broszurki, omawiający książki, które zamierzają wydrukować w latach 1986-1987. 

Omawiają w niej mój tom w sposób następujący: "Opowiadania Emmy Popik mają swoisty, poetycki klimat i oryginalną stylistykę, urzekają plastycznością opisu, bogactwem metaforyki, głębią humanistycznego przesłania. Są wśród nich zarówno utwory zbliżone do tradycyjnej , technokratycznej s-f, jak i opowiadania utrzymane w konwencji baśni fantastycznej; są filozoficzno-moralne przypowiastki i porażające realizmem utwory o sytuacji w dzień po katastrofie zawinionej przez nas samych" Widzimy więc, jak są różnorodne, toteż nawet takie opowiadanie, jak "Nadejście Fortynbrasa" sugerujące nawiązanie do wielkiego "Hamleta" Szekspira, jest możliwe. Jak zaczyna się słynna tragedia? Wszyscy już byli martwi: matka Hamleta i jego ukochana, a on leżał na ziemi, pchnięty zatrutą szpadą i właśnie do tego milczącego świata wkroczył Fortynbras. 

A jak zaczyna się moje opowiadanie? "Nie było już jedzenia, dorośli umarli i świat należał do nas, do dzieci. Świeciło słońce, siedzieliśmy na krawężniku wyciągnąwszy piszczele nóg na spękany asfalt jezdni. Nie mieliśmy siły rozmawiać, wiedzieliśmy, że nie dożyjemy niedzieli". 


Kto opowiada tę niesamowitą historię? Po prostu Chłopiec, narrator jest w pierwszej osobie, co jest oczywiste, nikt nie może oglądać tej historii z boku, nikt jej nie zna, a dlaczego, czyżby nie ocalało żadne z dzieci, a wszystkie po kolei umarły z głodu, a może stało się inaczej. Starszy powiedział, że kiedyś jedzenia było w bród i wyrzucali je na śmietnik. I jedzenie wyrastało z ziemi, parsknął śmiechem Wesołek. Dzieci nie miały pojęcia, z czego powstało jedzenie ani też w jaki sposób. Według nich znajdowało się w puszkach, zgromadzonych w magazynach żywności, ale tak było kiedyś, teraz skrzynki stały puste, nie znalazłyby nawet suchej skórki chleba, nie było nic.  Mała tuliła do piersi zawiniątko, które uważała za dziecko, kiedyś bawiła się w dorosłą i urodziła dziecko, które zaraz umarło. Albinoska okrywała się szmatami, gdyż słońce szczególnie jej szkodziło. Elegant siedział z kapeluszem nasuniętym aż na nos, co uchodziło za komentarz. Tego dnia Dowódca się nie pokazał, ale żadne z nich nie miało sił fizycznych ani psychicznych, by się podnieść z ziemi i pójść sprawdzić, czy leży nieruchomo w swojej skrzynce w pustym magazynie żywności. Zobaczyli dziewczynkę, pochodziła z innej dzielnicy, nigdy jej nie widzieli. Kiedy zobaczyła dzieci, zrozumiała, że są sami na świecie. Podeszła jeszcze kilka kroków i się zatrzymała tuż przed okrągłym włazem do kanału. Nie miała siły ześliznąć się w jego śmiertelną głębię, a żadne z dzieci nie dało rady podnieść się i odciągnąć ją na bok. Leżeli długo, brakowało im sił na jakikolwiek ruch. Wreszcie Chłopiec się podniósł, odepchnął ją, obydwoje upadli i tak leżeli bez sił. Albinoska się dowlokła i położyła Dziewczynce na usta wilgotną szmatkę. Pod wieczór zobaczyli małą sylwetkę na ogromnym śmietnisku. Czy to jakieś dziecko? Długo śledzili sylwetkę. Wreszcie rozpoznali:był to  Dowódca, wlókł się upadając, a oni mogli tylko wierzyć, że wstanie. Kiedy dotarł do podnóża, przewrócił się, resztką sił wyjął zza koszuli puszkę, rzucił ją, toczyła się coraz prędzej, prosto do włazu kanału. Wesołek się zerwał i ją odepchnął, ale jego ciało plusnęło w wodzie kanału. Elegant wyjął nóż, otworzył puszkę, rozpalili ogień, zagotowali wodę, a potem jedli po łyżeczce. Nakarmili również Dowódcę, to dzięki niemu, wszyscy się najedli. Mała oddała Dowódcy porcję swego dziecka, które właśnie umarło. 

Opowiadanie nie kończy się tak miło, dzieci dowiedziały się, jak powstaje jedzenie, zanim się je włoży do puszki, z czego robi się mięso. Ale przecież na świecie nie było już ani jednego zwierzęcia, by je zabić ani też człowieka, tylko one dzieci.