niedziela, 25 czerwca 2023

Marzenie w okrutnej realności

Właśnie ukazała się moja powieść "Cyklop" w Wydawnictwie OdeSFa, pojawił się również film na YouTube. Cyklop to postać mityczna, odznaczająca się gigantyczną siłą Cyklop ma jedno pośrodku głowy. Postać z mojej książki to chłopiec, którego wszyscy uważają za potwora. Ma jedno wielkie marzenie, odgadniecie z łatwością, jakie: pragnie mieć dwoje oczu. Nauka owego czasu umożliwia wszczepienie czy też zrobienia drugiego oka.  

Rzeczywistość jest okrutna i bezwględna. Cyklop, czyli chłopiec o imieniu Bakar, musi się z nią zmierzyć.  Nie jest to jednorazowy pojedynek, ale nieustające zmagania na wielu polach.  Chłopiec zdobywa wiele umiejętności, pobiera nauki u mistrza  i w walce jest niepokonany. Rozwija swoje umiejętności paranormalne i potrafi widzieć poprzez czas i przestrzeń. W tym okrutnym świecie, rządzonym przez bezwzględną mafię półludzi, półzwierząt, w świecie transgenicznym, w którym się zmieniają rośliny i zwierzęta, musi walczyć ze wszystkimi i z każdym. Potrzeba na to cyklopowych sił. W ostatniej scenie lekarz podniósł mu powiekę. Oko było lśniące, martwe. Ale nie umarł. Kim był? Wszystkimi ludźmi. Tobą.



 

niedziela, 18 czerwca 2023

Talerzem przez niebo

W niedawno wydanym tomie "Szaman.  Wizje profetyczne" wydawca zamieścił fragmenty książki "Genetyka bogów". Piszemy bogowie małą literą, mamy bowiem na myśli różne istoty, które w bardzo dawnych czasach zostały wytworzone w ludzkiej wyobraźni. W poprzednim stuleciu pojawiały się na niebie latające talerze, dziwne obiekty, czasami wiozące jakieś istoty, bywało że o zielonych twarzach.

Nazwano je Niezidentyfikowane Obiekty Latające, które wzbudzały ogromne zainteresowanie i fascynację.

Napisano wiele książek i artykułów w czasopismach i ja się dołączyłam do tego klubu. Drukowałam artykuły w USA, w czasopismach poświęconych temu zagadnieniu.  Podobno ufici porywali ludzi. Istniały ludzkie klony, o czym mówiono już na początku lat dziewięćdziesiątych zeszłego stulecia. Potem wszystko ucichło, jednakże przed kilkoma dniami pojawiły się w  Internecie informacje  o pewnym urzędniku wysokiej rangi, który ujawnił rewelację, jakoby rząd USA dysponował egzemplarzami ufitów. Wiadomość nie wzbudziła zainteresowania. Talerz nie przeleciał przez niebo. Ani jeden. 

niedziela, 11 czerwca 2023

Trucizna w zupie


 Egzaminy maturalne są już poza uczniami, zostały zdane  lub nie, ale lektury można już analizować pod odmiennym kątem niż wymagany przez nauczycieli do zaliczenia. Przytoczę tu zdanie Luizy Dobrzyńskiej na temat "Lalki" B. Prusa. 

Przeczytała tę książkę mając jakieś dziesięć lat i od tego czasu uważa ją za jedną z ulubionych.  Powieść jest w kanonie lektur szkolnych. Wszyscy powtarzają opinie podręcznikowe. Ale nie Luiza. Zapoznałam się z jej opinią w mojej książce "Szaman" "Antologia osobista". 

Ważną częścią tego tomu są teksty znanych krytyków i pisarzy: Luizy "Evivy" Dobrzyńskiej "Oskarżam Wokulskiego", Jacka  Inglota, Jacka "Franco"Horęzgi. Izabela Łęcka jest oceniana powierzchownie. Podobno jest kapryśna i bez serca. A poza tym nie znosi Wokulskiego, stalkera tamtych czasów. Jest to książka seksistowska pod każdym względem. Wokulski składa u jej stóp swoje serce i majątek. A Izabela odsuwa go nogą. Tytuł jest przewrotny, kobiety traktuje się jak lalki z drewna, bez pragnień, woli i uczuć. Mają wyjść za mąż, jeśli dysponują posagiem, potem są bez pieniędzy. Takie są konwenanse. Kobiety pozbywały się znienawidzonego męża, dosypując mu trucizny do zupy, co zdarzało się częściej, niż sądzimy. Mężczyźni to łowcy posagów, kobiety to anioły lub rozpustnice. Egocentryk Wokulski, typowy męski szowinista, chce wziąć odwet na całym świecie za osobiste krzywdy. Ponosi klęskę. Według mnie jest odrażającym typem, dobrze wychowana i kulturalna Izabela nie ma o czym z nim rozmawiać. Nie zdałabym matury. Znane mi maturzystki gardzą Izabelą i żałują Wokulskiego. A ty?

niedziela, 4 czerwca 2023

Czarne światło



 Uczeni odkryli, że pewien odcinek genu wydziela światło. Nazwałam go marker i taki właśnie tytuł nosi opowiadanie w tomie "Szaman". Jest wyjątkowo łagodne i akcja płynie spokojnie. Uczestniczą w niej młodzi ludzie, niegdyś nazywani uczniami. Spotykają się na ulicy, tuż obok olbrzymiego i ponurego budynku, w którym kiedyś mieściła się szkoła. Nie było już potrzeby, by chodzić do niej codziennie. Kiedyś młodzi ludzie siedzieli nieruchomo w ławkach i każdy z nich miał krzywy kręgosłup. 

Nie musieli już uczęszczać do szkoły. Pobierali wiedzę zdalnie. Bern miał tego dnia urodziny, skończył szesnaście lat, był więc dorosły. 

Na ulicy spotkał kumpli: Koko i Profesorka. Po chwili dołączyła do nich Wiwi, tańcząc i wymachując nogami, wyobrażała sobie, że jest cheerleaderką, a przynajmniej wkrótce nią będzie. Nie widziała, jakie wrażenie robi na chłopakach  jej kręcenie biodrami. Właśnie zabłysła błyskawica na niebie. Zbierało się na burzę. Obok nich zabrzmiała muzyka i z podjeżdżającego samochodu zabrzmiał szczekający głos: Przychodźcie na szczepienia, są darmowe. Odkryjemy, czy fragment waszego genu wydziela światło Ten świecący fragment genu nazwano markerem. Ciekawe, jakie wskazuje inklinacje, zastanawiał się Bern. Skłonność do okrucieństwa i popełniania zbrodni - odpowiedział mądry Profesorek, który wraz z kumplem, nazwanym Koko kombinował, jak zaciągnąć dziewczynę do piwnicy. W biurze szkoły,  służącym teraz lekarskiej komisji badawczej, lekarze kombinowali, jak doprowadzić do tego, by wykazać, że jak największa liczba badanych będzie miała świecący marker. Przyniesie to znaczne zyski przedsiębiorstwu. Dowiemy się, kto jest zły i jaki marker ma Bern, który uwolnił dziewczynę z piwnicy.