Nagły błysk
W tomie moich opowiadań "Tylko Ziemia", od wydania którego w roku 1986 przez wydawnictwo "Iskry", rozpoczęła się moja droga przez literaturę jest opowiadanie "SOS". Natknęłam się na nie, szukając materiału do podcastów, które zamierzam nagrywać.
Wydaje mi się, że sytuacja w nim opisana staje się w pewien sposób aktualna, umyślnie napisałam "w pewien sposób", gdyż ciągle się nią przywołuje i jesteśmy straszeni. A jest to rozbłysk światła. Po nim nie ma już nic: przestali istnieć ludzie; kraje, miasta i domy zostały zmiecione z powierzchni Ziemi.
Jednakże coś ocalało. W pokoju pewnego wieżowca siedzi dwoje ludzi: mąż i żona, ale zwracają się do siebie stary i stara. Mężczyzna jest znakomitym elektronikiem. Wyposażył mieszkanie w wiele różnych urządzeń, by ułatwiły życie jego żonie. Teraz, po tym rozbłysku na każdym z nich rozbłysło światełko alarmu i urządzenie się popsuło, kawałki zaścielają podłogę. Na szczęście na oknie pozostało jedno urządzenie, które zaczerpnąwszy trochę światła, produkuje syntetyczną żywność, utrzymującą ich przy życiu. Siedzą w pustym pokoju, odnosząc się do siebie agresywnie. Nie mogą się wydostać, gdyż zamek zardzewiał. Zaraz uderzy w ich wieżowiec silna wichura. Nagle słyszą stukanie: trzy długie dźwięki, trzy krótkie i znowu trzy długie. Sygnał SOS. Ktoś jest w tym wieżowcu, wzywa ich pomocy, a może przyjdzie, by ich uratować. Kobieta zamiast wrzeszczeć na męża, by nareszcie otworzył drzwi, przypomniała mu, jak kiedyś, gdy byli parą narzeczonych, lawina uwięziła ich w grocie, on odwalił kamienie i wyszli. Mężczyzna usiłował otworzyć przerdzewiały zamek. Wtedy po raz pierwszy zwrócił się do niej po imieniu. Zaczęła w nich odradzać się dawna miłość. Czy da im siły, by walczyć o ratunek?
Zamek nie puszczał, więc zaczęli razem napierać na drzwi, wreszcie wypadli na korytarz. Nie było nikogo, tylko drzwi do pustych mieszkań, a na środku podłogi korytarza wielka dziura. Czy tam, w głębi jest człowiek, który wystukiwał SOS? Nagle usłyszeli muzykę, zawsze w nich była, tylko usłyszeli ją dopiero teraz. Mężczyzna postanowił, że wejdzie do wyrwy, by ocalić człowieka, który czeka na ich pomoc. Musi zejść po gruzie i belkach. Żona go zatrzymywała, ale tym razem czułymi słowami. Zawsze go nazywała genialnym konstruktorem i teraz mu to przypomniała. Ale było za późno, trzasnęły deski i wyrwa go pochłonęła. Kiedy wreszcie w wyrwie pokazała się głowa ubielona grubo tynkiem, pochwyciła męża i zaczęła wyciągać na podłogę korytarza. Dociągnęła go do drzwi ich mieszkania. Usiadła, a ciało męża leżało obok. Zrobiło się jej zimno, głowa opadła na piersi. Nie żyła. Na ściany domu runęła wichura i po chwili zabrzmiały stukania: trzy długie, trzy krótkie i trzy długie. Ale nikt nie poruszył się w ciemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz