niedziela, 31 lipca 2022

Zupełnie inaczej, tyle że tak samo

 "Dusza" - powieść Luizy Dobrzyńskiej warta jest wielu wpisów na blogu. Tym razem chciałabym pokazać przyjemne strony tamtego świata, który nas przeraża, uważamy, że jest straszny, mimo wszystko bardzo do nas podobny i wcale nie staramy się od niego odróżnić i zadbać o bezpieczeństwo przyrody na naszej planecie. Czytamy, że odrywają się kawały wiecznego lodu, wysychają jeziora, lecz cóż, traktujemy to jako news, siedząc sobie na plaży, liżąc loda. Wychodzimy, nie oglądając się, z nosem w komórce, a za plecami tony śmieci na piasku, plastyk w wodzie truje ryby. 

Widzimy park rozrywki, wesołe miasteczko czy jarmark. W tamtym świecie rozdzielono strefę mieszkalną od rozrywkowo wypoczynkowej. Tam na ludzi czekały parki, kawiarnie, wesołe miasteczka i muzea. Tylko dlaczego nazwano ją spacerniakiem, pewnie nie bez przyczyny. Czyżby dlatego, że teren był pod  nadzorem policji?

Etta bywała tu na lodach w ulubionej kawiarni. Nadano im smak czekoladowy i dołożono wyjątkowo pyszny substytut bitej śmietanki. Składniki naturalne osiągały gigantyczne ceny, produkcja sztucznych smaków przynosiła znaczne dochody. Czy wszyscy czytamy listę składników na opakowaniach i czy jesteśmy zorientowani, co się kryje za skrótami, a nawet jeśli wiemy, czy odkładamy rzecz na półkę? Tylko najbogatsi odżywiali się produktami naturalnymi, a jak jest teraz? 

Do kawiarni weszła dawno niewidziana przyjaciółka. Ich rozmowa toczyła się zwyczajnie, ale tematów takich nie mamy: koleżanka pracowała w fabryce literatury.  Siedziała w wielkiej sali z setkami komputerów i opisywała motyw na wyznaczonej liczbie stron. Dbano o jej rozwój, posłano na kurs do policji, by się przyjrzała pracy detektywów, skończyła również kurs elegancji i stylu, by opisywać wyższe sfery. Rozmawiałam z panem milicjantem, pisząc moją powieść "Raport", książka nadal dobrze się sprzedaje.  A moja znajoma pisarka, zresztą nie tylko ona, zarabia, organizując warsztaty literackie. Tak sobie gawędziły, dziobiąc łyżeczką lody z pucharka. Wszystko tak samo, tyle że od ówczesnych sztucznych lodów się nie tyło. 

Kiedy jednak przyjaciółka usłyszała, że Etta ma androida za towarzysza, wybuchła tak głośnym śmiechem, że patrzyli na nią goście z sąsiednich stolików. Pytanie o zdrowie brata odwróciło uwagę przyjaciółki. 

Poprosił o eutanazję, odpowiedziała, zanurzając łyżeczkę w słodkim kremie. No nie, my jeszcze tak głęboko nie ugrzęźliśmy w tym bagnie. Wtedy absorbowanie rodziny było złe, chory nie chciał stać się ciężarem dla rodziny, ludzie nie bali się śmierci. Nauczycielka niedawno uczestniczyła w sądzie nad nieletnią dziewczynką, która nie rozumiała swojego czynu, ale została uwięziona, wyjdzie po odsiedzeniu wyroku odmieniona. Ale czy zrozumie swój czyn? Słyszałam niedawno w radio, że dziesięciolatkom będzie się nakładać kajdany. Nie pamiętam dokładnie całej sytuacji, może ktoś zna szczegóły i mi pomoże. 

Nie tylko lody w kawiarni wydawały się takie same, tyle że inne.  Etta zjadła na śniadanie substytutowy chleb, pokrojony na kromki i posmarowany pastą jajeczną lub ekstraktem z drożdży. Nie słyszałam o tym, może weganie. Kanapki zostawiano w sterylizatorze. Pijano kawę i herbatę, które należało zaparzać. Osobie z gorączką dolewano soku malinowego, kubek stawiano na stoliczku przy łóżku, a chorobę stwierdzał diagnoster. Bardzo lubię książki, w których obce, wymyślone określenia są oczywiste i nie trzeba łamać sobie głowy, by odgadnąć znaczenie. 

Czy szkoła i nauka są takie same, tyle że inne? Szkoła była olbrzymia, przeszklona i sterylnie czysta. Pilnowali jej elektroniczni strażnicy i wyszkoleni ochroniarze. Dzieci musiały rokować rozwój IQ zgodny z normami, w przeciwnym razie, poddawano je eutanazji. Rodziców nie pytano o zgodę. Powiedzcie mi, ile jeszcze mamy stopni, by wejść do budynku takiej szkoły?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz