niedziela, 24 lipca 2022

Android też człowiek

 

Zamieszczam tu recenzję, którą napisałam pod tytułem: "Android też człowiek" i już zawiesiłam dla Czytelników na mojej stronie i w wielu miejscach. Chcę, żeby była widoczna również na moim blogu i pozostała na zawsze. Jest to powieść o istocie człowieczeństwa, które się ujawnia scena za sceną w działaniach androida, w jego zachowaniu, godności i uczuciach. Nie każdy człowiek ma w sobie tyle pięknych wartości, co opisany w książce android.


"Dusza"- genialna powieść. Napisała ją Luiza Dobrzyńska. Tak samo wysoką opinię mają recenzenci, którzy przyznali książce I miejsce w pierwszej edycji konkursu Literacki Debiut Roku. Kolejne jej dzieła, jedno po drugim, również zgarniały nagrody. Od roku 2020 Royal Hawaiian Press publikuje trzy serie książek Luizy. W roku bieżącym powieść udostępniło Czytelnikom Wydawnictwo OdeSFa.

Kiedy kurier przyniósł egzemplarz, od razu zaczęłam książkę kartkować, przeglądać, nim zacznę czytać od pierwszej strony. Przeczytałam "Duszę" jednym tchem, tego samego popołudnia. Jak wszystkie elementy, powieść jest doskonała pod względem świata przedstawionego, przestrzeni, w której toczy się akcja: właściwe są wymiary i czas, idealnie dobrane parametry. A jaki jest świat przyszłości?
Przeczytajcie książkę, aby ukazany w niej obraz Ziemi, nigdy nie zamienił się w rzeczywistość. Wygląda tak: powierzchnię wyniszczyła nadmierna eksploatacja, wojny i przemysł ciężki. W okresie, kiedy toczy się akcja, planeta już się odradzała po ekologicznej rewolucji, ale jeszcze sto lat wcześniej karano
śmiercią każde wejście na tereny zielone. Czy nas również czeka pusta planeta i kary.


Stopa człowieka nigdy nie stanęła na trawie. Jedynie zezwolono oglądać wirtualne krajobrazy: morze, jeziora, lasy, góry, wyświetlane na ogromnych trójwymiarowych ekranach. Etta, główna bohaterka, nie dostałaby w żadnym wypadku certyfikatu eko, by pobiegać na łące czy pochodzić po lesie, toteż kiedyś pozwoliła sobie pieszo wracać z pracy. Prawą stroną ulicy mknęły autochody miejskiej komunikacji, po lewej ciągnął się rząd sklepów, otwartych
całą dobę, sprzedawano wszystko, co ludzkość miała do zaoferowania. Jadący na opancerzonym motorze, policjant zatrzymał ją, by skontrolować.
Każdego obowiązywało wiele dokumentów: poświadczenie, że jest zdrowa psychicznie, ćwiczyła na siłowni obowiązującą liczbę godzin, zaliczyła zajęcia z integracji i ma aktualne badania lekarskie. A jednak została potraktowana jak podejrzana, gdy spokojnie spacerowała ulicą. System wymagał bezwzględnego
posłuszeństwa: musiała poruszać się autochodami bez kierowcy.
Kontrolę powtórzono w bloku, gdzie mieszkała: automatyczny odźwierny zeskanował wzór siatkówek jej oczu. Zjechała samoprogramowalna winda, by ją zawieźć pod drzwi apartamentu. Może ktoś nazwie to luksusem, wygodą i troską o bezpieczeństwo, a nie nękaniem i ograniczeniem swobody. A gdyby
dziecko popełniło wykroczenie? Posłano by je do więzienia, o ścisłych przepisach.
Kiedy Ettę odwiedziła przyjaciółka, automatyczny odźwierny podał wiadomość, że ktoś czeka w przedsionku, dane biometryczne zgadzają się z bazą identyfikacyjną, więc drzwi zagrały melodyjkę powitalną. Na stole Etta postawiła wazę z winogronami i śliwkami z przydziału. Kosztowne przyjęcie wzbudziło zachwyt przyjaciółki. Żywność robiono ze sztucznych produktów, obie pamiętały cudowną chwilę, gdy pozwolono im spróbować prawdziwego
miodu podczas zwiedzania fabryki: nic nie miało tego smaku ani zapachu, ani właściwości zdrowotnych.
I tak było lepiej niż kiedyś: nie reglamentowano żywności, nie płacono kartkami na jedzenie, czy wręcz pracowało się za wyżywienie. Ziemia i społeczeństwo pięło się w górę, gdyż wszelkie zachowania społeczne zostały ściśle określone i były kontrolowane, bez żadnych odstępstw czy usprawiedliwień, tak uznano.
Kontrola obejmowała również intymne dziedziny życia, właściwie takie nie istniały, liczyło się społeczeństwo, istota ludzka była podrzędna.
Lekarze stwierdzili, że kontakty seksualne są niezbędne dla zachowania zdrowia, każdy singiel był zobowiązany, by regularnie korzystać z Centrum Randkowego i spędzać w nim jedną noc albo używać seksynek, lalek naturalnej wielkości, służących temu celowi od setek lat.
Etta traktowała z wielką niechęcią te spotkania na jedną noc. Istniała pewna ciekawsza możliwość, właśnie to jest tematem tej powieści. Co ją skłoniło do wybrania tego sposobu życia, czyż nie mogła po prostu wyjść za mąż? Była "zerówką", egzemplarzem nieprzydatnym społecznie, należała do odsetka wyklętych. Wysterylizowano ją od razu po okresie dojrzewania, mogła służyć
ewentualnie jako obiekt seksualny dla mężczyzn, nigdy nie uważano jej za kandydatkę na prawdziwą partnerkę. Jej nieprzydatność prokreacyjną uznaną za ostatnie z legalnie istniejących kalectw, budziło odrazę społeczną. Nawet odrzuciła ją rodzina, która traktowała ją ze wstrętem, musiała opuścić dom.
Była "zerem" i całkiem sama, bez nadziei i szans na radość i szczęście w życiu.
Zero przydatności genetycznej.
I tak uznanie Etty za "zerówkę" było łagodną karą, choć niszczyło jej życie. Jeszcze niedawno społeczeństwo kierowało się emocjami: zezwalano, by rodziły się dzieci z różnymi uszkodzeniami. Stawały się ciężarem dla społeczeństwa. By to zmienić, stosowano terror, okrucieństwo tego okresu budzi przerażenie.
Eutanazja została uznana za dobre wyjście, chory wybierał ten sposób, uwalniając społeczeństwo od udręki utrzymywania go, rodzina nie odczuwała żalu, a jedynie ulgę. Likwidowano osobniki z błędami genetycznymi, traktowanymi przez kodeks karny jako zbrodnia przeciw ludzkości. Przyjaciółka Etty miała szczęście, gdyż wobec niej nie wszczęto procedury eutanazyjnej, choć urodziła się z rozszczepem podniebienia.
Tak wyglądała kraina kontroli, w której nie liczyła się istota ludzka, a jedynie interes społeczeństwa, ludzie zostali podporządkowani okrutnym przepisom bezwzględnie egzekwowanym.
Etta wracała sama do pustego mieszkania, stojąc na progu, słyszała tylko ciszę w pokojach. Wiedziała, że jej życie nigdy nie ulegnie poprawie. Istniała jedyna szansa: android, mogła go sobie kupić, choć nie była tani, musiała zaciągnąć kredyt. Wyglądał jak prawdziwy, normalny mężczyzna. Mogła sobie wybrać
odpowiadające jej parametry zachowania swego nowego towarzysza.
Wielu nie akceptowało takiego towarzysza życia kobiety, drwiono z takiej istoty, nazywając maszyną do pisania o wyglądzie człowieka. Zapytajmy, czy ów przystojny towarzysz życia kobiety lub mężczyzny miał ludzkie cechy i właściwie, jaki one są, co stanowi istotę człowieczeństwa. Kogo nazwiemy człowiekiem, a kogo wykluczymy z tego kręgu. To właśnie jest tematem tej
mądrej książki.
Luiza Dobrzyńska ukazuje ten problem w sposób ciekawy dla czytelnika: wprowadza wątek kryminalny. Popełniono zbrodnię, zamieszano w to kilku androidów. Androida płci żeńskiej bito okrutnie, towarzysze ją uwolnili. Mamy tu wiele odpowiedzi: android okazuje współczucie, rozumie, co to znaczy
sprawiedliwość i potrafi do niej dochodzić. Ma swoją godność.
A co z miłością, czy android potrafi ją okazywać. Trzeba sobie określić, jakie chcielibyśmy widzieć jej przejawy, na przykład pomoc w wielu sytuacjach, zawsze stawanie po stronie człowieka, nazywanego tutaj domina, co oznacza, że dominowała.
Android okazywał instynkt, który mają ludzie: bez namysłu, a więc
instynktownie rzucał się na pomoc, jak człowiek, który wskakuje do wody; widząc tonącego, nie rozstrzyga, czy go wyciągnie, czy sam utonie. Wyraźne znaczenie scena, w której android - towarzysz, broni kobiety przed bezwzględnym natrętem, nazwiemy to prawdziwie męską postawą.
Luiza Dobrzyńska rozstrzyga te problemy w sposób literacki: nie objaśnia, nie tłumaczy, ale tworzy żywą scenę; jednoznacznie ocenimy przystojniaka, dumnego z własnej urody, pragnącego zdobyć kobietę, przez wykorzystanie dawnej znajomości i po prostu siłę.
Sprytnie i według niezbędnych reguł Autorka konstruuje wątek kryminalny: prowadząca śledztwo zauważa pewien szczegół i nie może odgadnąć jego znaczenia. Mamy więc doskonałe wejście do sceny wyjaśniającej i czekamy na nią z ciekawością. Poznajemy znaczenie szczegółu w momencie decydującym, kiedy android, niesłusznie oskarżony o morderstwo, nie może się już bronić.
Dokonanie zabójstwa było niezwykłą bezczelnością, każdy wiedział, że mordercy pozostało zaledwie cztery tygodnie do wykonania wyroku. Podczas prowadzenia śledztwa android wykazuje silne emocje, w jego sercu gromadzą się ładunki, czuje dokładnie tak, jak ludzie. Zachowuje się z niezwykłą godnością, okazując, że jest istotą rozumną i czującą, i to wie, i potrafi okazać.
Android, a może raczej godna osoba. Jakże to piękne i ważne, że Luiza Dobrzyńska stworzyła taką postać, rozumiemy przez to lepiej i głębiej …androida? Człowieka.
P.S
Mnie szczególnie cieszy wprowadzenie postaci kapitana Kirka. Wiecie, o kogo chodzi? Uwielbiam go, ciekawe, czy Autorka również.
Przerażającą przyszłość stworzyli sobie ludzie: zniszczona przyroda, martwe
oceany."



1 komentarz: