sobota, 5 grudnia 2020

Fajnie było



Dzieciństwo było fajne, niezależnie od sytuacji politycznej. Takie się jawi we wspomnieniach dorosłych z Biskupiej Górki. Kiedy byli chłopcami, nikt im nie powiedział, że są patologią. Żyli z radością.


Jeden z nich wspomina, że na Biskupiej 4 było podwórko zamknięte z trzech stron budynkiem, wylane betonowymi płytami. Zbierała się tam często starszyzna z całej dzielnicy. Grali w banczek, hazardową grę na pieniądze. Rzucało się monetami poprzez linię, starając się trafić w banczek. Było jeszcze kilka reguł, ale zasada była jedna, trafić, zwyciężyć, zabrać.

Przy okazji wspominający zdradza funkcjonowanie mechanizmu nazywanego mężczyną. Chłopcy przed dziesiątym rokiem życia nie mieli poważania. Kręcili się wokół starszych, starając się zasłużyć ma łaskę akceptacji i dołączenie do grupy.

W czasach plemiennych odbywały się postrzyżyny i chłopiec przechodzil spod opieki matki pod rękę ojca. W późniejszych wiekach odbywały się ceremonie rycerskie i chłopiec mógł naśladować mężczyzn, przejmując ich zachowania.

Z czasów, o których mówię, pozostało tylko sedno: łączyli się z grupy, ustalali hierarchię, wybierali przywódców i grupa napadała na inną grupę. Toczyli bitwy. Wspominający opisuje uliczną bitwę z Dolnym Miastem, gdzie mieszkała liczna grupa chłopaków z ul. Toruńskiej i z przyległych. Bitwa ttoczyła się przy torowisku PKP. "Próbowali wedrzeć się na nasz. teren". Doszło do poważniejszego starcia. Biskupia Górka wystawiła armię złożoną z pięciu chłopaków, opierającą się trzydziestu. Już zdobyli tory, przeszli przez nie i wspinali się na skarpę.  Trzeba było wezwać posiłki. Wysłali młodszego: przebiegał przez podwórka i zakamarki, zwołując chłopaków. Byli solidarni, stawili się na pole bitwy w liczbie pięćdziesięciu.

Przy torach leżały  kulki rudy żelaza o fioletowo-bordowym kolorze, bardzo ciężkie. Rzucano nimi, była to niebezpieczna amunicja. Dwóch z Biskupiej Górki dostało w głowę, jeden się przewrócił.  Guzy na głowie utrzymywały się przez dziesięć dni. Wspominający jako ośmiolatek uczestniczył w bitwie w oddziale pomocniczym.

Starsi sprawowali rządy na ul. Biskupiej, Na Stoku, Mennonitów, Salwator. "Z roku na rok człowiek był bardziej akceptowany przez uliczną starszyznę" - czytam we wspomnieniach..

Mieli swój rejon między kamienicami. Na samym środku rosło kiedyś drzewo, pień tkwił jeszcze latami. Nieraz zakradali się z tyłu do szopek i komórek, które stały po obu stronach tego podwórka, i wyciągaliśmy  skarby – rzeczy dorosłym nieprzydatne. "Przedmioty pochodziły z czasów II Wojny Światowej, czy nawet z jeszcze wcześniejszego okresu, jakieś powyginane pręty z napisami w gotyku. Z dzisiejszego punktu widzenia powiedziałbym, że to były dosłownie skarby dla zbieraczy, przedmioty o dużej wartości materialnej, które my, wtedy jako malcy, wyrzucaliśmy".

Korzystam ze wspomnień, pisząc powieść o ludziach z tej dzielnicy, ale jak potraktowałam fakty? Jest chłopiec, który znalazł coś cennego, ale zna już słowo patologia. Postanawia, że on wszystkim pokaże, kim jest. Dzielnica zamarła.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz