Dobrze się sprzedają
Moje książki dobrze się sprzedają za granicą, szczególnie sensacyjne. Najlepiej idzie kryminał "Raport", co jest szokujące. Nie potrafię odpowiedzieć, z jakiego powodu. Nie mam zamiaru się chwalić, utrzymując, że książka jest dobra. Oczywiście, podoba się, ale z jakiego powodu? Warto jest znaleźć ten powód.
Czy łyżka do opon jest interesującym narzędziem zbrodni, chyba nie. Nóż ma lepszy kształt, ale również jest codzienny i często kuchenny. O, sztylet, to jest królewskie narzędzie. Wytworny kształt, rączka ozdobiona, trzymać coś tak pięknego i szlachetnego w ręku to przyjemność, a zbrodnia ma cechy wytwornego czynu. Doskonale pasuje do opisania w szlachetnym kryminale, ale łyżka do opon? A jednak. Książkę w postaci klasycznej, a także z formie audio i ebooka wypuściło na rynek wydawnictwo Saga-Egmont z Kopenhagi.
Czytelnikom podobali się również bohaterowie powieści, choć trudno tak ich nazwać, bo to zwykli mieszkańcy prowincji, a miłość, która się nie udała, wcale nie była wzniosła, szekspirowska ani tragiczna.
"Zbrodnia w wyższych sferach" toczy się pośród ludzi bogatych i eleganckich, dżentelmenów, powiedzmy, którzy umieją posługiwać się nożem i widelcem, wiedzą również, jaki kształt ma kieliszek do koniaku. Towarzyszą im bardzo kosztowne damy i drogie konie. Pierwsza zbrodnia szarpie serce, a kolejna ma głęboki wydźwięk moralny. Książka przyniosła tak niski dochód, że właściwie nie warto byłoby fatygować się wysyłaniem autorce tych paru złotych. Historia się powtórzyła w przypadku książki "Tysiąc dni", która opowiada o niespełnionej, młodzieńczej miłości i niezwykłej podróży przez Europę. Wydało ją to samo wydawnictwo. Niemniej jednak zachęcam do przeczytania obu powieści, dostarczą Czytelnikom wielu niezwykłych wzruszeń.
Rekord popularności pobiła "Genetyka bogów", opublikowana przez wydawnictwo Saga-Egmont. Bogowie piszemy małą literą, gdyż mowa tu o istotach, które przybywają do nas w pojazdach, nazwanych latającymi talerzami, pospolicie, nieprawdaż? W dawnych wiekach te istoty miały skrzydła, czasami z piórami, innym razem przypominały postacie z fresków w piramidach. Niosły w ręku coś w rodzaju torebki ze zwyczajnym uchwytem. Chcemy w ich istnienie wierzyć, czy też nie, ale przez tysiąclecia zmieniły się tylko sposoby ich przedstawienia: czasami mają aureole, innym razem energię, raz są bosko piękni, innym razem szarzy i wredni.
Wspaniałe wydawnictwo Saga-Egmont ma renomę. Nie wiem, komu czytelnicy bardziej ufają, istotne, że sięgają po moje powieści, nie czują zawodu po przeczytaniu, ale satysfakcję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz