"Dira necessitas" - przerażająca konieczność to tytuł znakomitego opowiadania Jacka Inglota, zamieszczonego w antologii sf pod tym samym tytułem. Książkę opublikowało wydawnictwo "Almapress" w roku 1988. Żaden z pisarzy z tego tomu nie zapisał się dłużej w historii gatunku i nie publikuje dzisiaj, jedyne autor opowiadania pod tym strasznym tytułem. Słyszę czasem Wiktora Żwikiewicza w Radiu Paranormalium, pisze Jacek Piekara, lecz Jacek Inglot jest na salonach literatury. Czytałam to opowiadanie wielokrotnie, jest czyste i bezbłędne, doskonałe pod każdym względem: stylu, kompozycji, budowy postaci.
Kolejni bohaterowie opowiadania są przesłuchiwani w przestronnym pokoju o czarnych ścianach. Zajmują proste żelazne krzesło. Znajduje się tu niewiele przedmiotów. Opisy oskarżonych są oszczędne, zgodnie z zasadami protokołu: wzrost, kolor włosów, skóry i więziennego drelichu. Wszyscy rasy białej. Naprzeciwko za stołem siedzą bardzo wiekowi Chińczycy. Na ich policzkach są wytatuowane długie szeregi cyfr. To numer typologu, według którego oznaczono wszystkich ludzi na świecie. Pytanie o numer jest zadawane jako pierwsze. Żaden z oskarżonych nie należy do ponumerowanej ludzkości. Wszyscy byli powiązani z komandorem Koenigem i poddawali się usuwaniu tatuażu, by stać się ludźmi jak dawniej. Są przesłuchiwani przez komisję śledczą, której przewodniczy mandaryn klasy A4 Tai Ho Wang, w sprawie o kryptonimie "Koenig", toczącej się przed Tajnym Trybunałem, Security Council of Solar Empire.
Udaje mi się wyczuć, być może innym osobom również, energię tekstu, który czytam. Niedawno musiałam przebrnąć przez powolne i nudne opowiadania pewnej autorki. Z kolei, z książek znanego pisarza tryska zadowolenie i humor. Komandor Koenig jest silny, ma w sobie jakby kamień, nie poddaje się nigdy i nie rezygnuje z działania. Wielka energia bije z całego opowiadania. Podczas czytania to daje siłę czytającemu. To wspaniałe odczucie.
Gdy zaczął się konflikt, królestwem Obojga Ameryk rządził Reagan IV, pozostający w dobrych stosunkach z komandorem. Flota Koeniga zarządzała rejonem Jowisza i tam się znajdowała. Na Ziemi dokonano zamachu na władcę, jego następcą został Jaxon I. Z Ziemi dochodziły wiadomości o prześladowaniach zwolenników Koeniga. Marynarzy wprost ze statku zabierali do komory gazowej. Wybór był oczywisty: flota komandora powinna zostać w Wolnym Państwie Jupiteranii, pod żadnym pozorem nie wracać na Ziemię. Komandor zlikwidował typolog i wprowadzał dawne demokratyczne zasady. Każdy mógł zajmować się tym, co chciał i umiał. Komandor twierdził, że Era Typologu to upadek ludzkości. Mandaryn klasy A4, prowadzący przesłuchania uważał, że zasady Typologu są najdoskonalszym ustrojem, jaki został dany ludzkości.
Brian Wight, nawigator na statku dowódcy sekcji amerykańskiej floty komandora, został oskarżony za sprzeciw wobec zasad Typologu, zbrojny opór oraz o bluźnierstwa wobec nauk Jego Świetlistości Imperatora. Grozi za to dożywotni pobyt w kopalniach Transplutona. Więzień zostaje wyprowadzony. Dowiadujemy się, że cesarz Chin jest bezwzględnym władcą całego świata.
Następnym przesłuchiwanym jest Henry Derek z Kornwalii. Opuścił Ziemię przed dwudziestu laty, nie było wówczas Typologu, istniała Anglia, zamieniona w Autonomiczne Królestwo Wysp Brytyjskich , wchodzących w skład Wicecesarstwa Europy. Oskarżony był dowódcą okrętu flagowego, krążownika "Avallon". Stary mandaryn wypytuje go o przebieg napadu na konwój HS 118 m, wiozący więźniów na Transplutona.
Brak słów i metafor, by opisać wspaniałość tej bitwy. Jest tak dokładnie pokazana, że widzi się każdy manewr w przestrzeni, ataki "Cyklopów", siadanie "Krabów" na pancerzach wrogich statków powietrznych, przecinanie ich jedną salwą laserową.Ileż wiedzy, ileż fantazji i przede wszystkim logiki opisu. Najpiękniejszy i najbardziej plastyczny opis bitwy w powietrzu, jaki kiedykolwiek czytałam.
Flota komandora wygrywała z przeciwnikiem transportującym więźniarki, wszędzie brakowało rąk do pracy. Koenig rozgromił przeciwnika, ocalało trzech ludzi z załogi: kapitan Chińczyk i jego dwaj zastępcy. Komandorowi zameldowano, że część więzienna transportowca została zdehermetyzowana tuż przed zdobyciem sterówki z dowódcami. W ciągu sekundy zamordowano przeszło czterystu ludzi. Rozkaz wydał Chińczyk, dowódca konwoju. Komandor kazał zatrzasnąć kask jemu dwóm zastępcom i spuścić powietrze. "Chińczyk oddychał ciężko i gwałtownie, jakby chciał uzbierać na zapas." Na próżno.
W tej wspaniałej opowieści pojawiła się również piękna kobieta. Została uwięziona, gdyż chciała zmienić zapis w komputerze, by wyjść za ukochanego mężczyznę. Według rządów Jego Świetlistości było to poważne przestępstwo. Skazano ją na dożywotni burdel w transplutońskiej kopalni. Znalazła się wśród ocalonych więźniów. Jej uroda oszołomiła komandora. Na jej punkcie oszalał również Jacques Roux, spec od namiarów. Dla tej kobiety zdradził swego dowódcę. Komandor kazał go przykuć do fotela, by w nim siedział do końca walki z flotą Jego Świetlistości.
Ludzie Koeniga nie wiedzieli, o co komandorowi chodzi. Nikczemny Roux nazywał go obłąkańcem. Nikt nie odgadł, jakie myśli przepływają przez genialny mózg komandora. Kiedy się naleźli w pobliżu Ceres, nie zaatakował twierdzy i broniących jej krążowników. Wysłał sześć statków, które narobiły tyle zamieszania, że Koenig zdołał się przemknąć przez kontrolowany sektor. Komandor miał genialny plan. Wiedział, że za dwa miesiące będzie wielka opozycja Ziemia Wenus. Na linii prostej pomiędzy nimi znajdzie się przekaźnik energii dostarczanej na Ziemię i zasilającej 45 procent zapotrzebowania naszej planety.
Roux powiedział mandarynowi, że Koenig chciał umrzeć na oczach całej ludzkości. Był pewien, że nie może zwyciężyć floty chińskiego władcy. Wielka decydująca bitwa miała się rozegrać koło przekaźnika. Komandor wystawił piętnaście jednostek, przeciwko którym szła flota cesarska, uformowana w potrójnego prostokąta.
Obie floty parły prosto na siebie. Komandor wywalił pierwszą salwę torped prosto w przekaźnik. Jak doskonale określa Jacek Inglot przekaźnik rozbryznął się na tysiące kawałków, zaśmiecając przestrzeń pomiędzy wrogimi flotami. Komandor obrócił statki o sto osiemdziesiąt stopni i pognał ku Ziemi, wyciskając maksymalne przyspieszenie. Naprzeciwko mieli statki osłony i gęsto rozsiane satelity obronne. To nie koniec tej fascynującej walki. Koenig chciał zbombardować Pekin. Było w nim osiemdziesiąt procent Typologu. W ciągu doby diabli by wzięli całą tę segregację i typizację, razem z kolejnym Państwem Środka. Skończy się era panowania żółtków, jak pisze Autor swoim wyrazistym językiem.
Całym impetem weszli w środek zgrupowania jednostek cesarskich, zrobiło się piekło, błyskawicznie zrąbali trzy statki komandora, ale "Avalon" przeszedł. Widzieli środkową część Chin z czerwonym kółkiem wokół Pekinu. Komandor osobiście zwolnił dźwignię, pięć białych kul, poszybowało w dół. "...nagle ekrany zalał upiorny blask atomowego wybuchu", "..usłyszeliśmy grzmot rozdzieranej atmosfery".
Roux zdradził, nazwał flotę Koeniga wystrychniętymi ma dudka głupcami. Koenig wtedy dojrzał zdradę Jacquesa Roux. "Statek szedł ostro w dół, przeciążenie rosło". Koenig wyplątał się z pasów i rzucił do drzwi sterówki, krzycząc, że musi wyciągnąć blendy z reaktora. Walczył do końca. Za drzwiami schwytali go trzej chińscy komandosi.
Opis bitwy skończony. Mandaryn przyznał panu Roux nowy wyższy numer Typologu. A co się stało z komandorem? Dowódca z kamienia nie mógł umrzeć byle jak, skazany wyrokiem cesarza.
Raport z przesłuchania znajdował się w archiwum. Przesłuchujący to mężczyzna lat dziewięćdziesiąt, wzrostu 155 cm, ubrany w tradycyjną chińską szatę czerwonego koloru ze złotymi lamówkami. Naprzeciwko przez drzwi wchodzi mężczyzna rasy białej, lat czterdziestu, wzrost 185 cm, ubrany w biały kosmiczny kombinezon z dystynkcjami komandora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz