Dziwne postacie występują w opowiadaniu Julii Nideckiej "Megalomania", zamieszczonym w tomie "Goniący za słońcem". Zajmują się wykopaliskami archeologicznymi, jak się domyśliłam. Te stworzenia nazywają się kansy. Zastanawiałam się, co to może znaczyć. Może określenie pochodzi od łacińskiego słowa canis - pies. W gromadzie znajdują się jeszcze inne stwory: muki, nie odgadłam jednakże, czym są ani jak wyglądają. Może nazwa pochodzi od muczenia. Każdy z kansów ma swego latarnika, który się wczepia pazurkami w jego sierść. Co wykopują, gdzie prowadzą badania pod kierunkiem Profesora? Nie wiemy, czy jest kansem. Idzie burza.
Gave odwiedza Steve'a, który leży przykryty wdzięcznie ogonem Wymienia się nazwy kolejnych tajemniczych istot: bitsy, niemożliwe do odgadnięcia. Dowiadujemy się, że Gave urodził się w pierwszym i ostatnim miocie rodziców. Zaczynamy się domyślać, czym są, ale to tylko luźne przypuszczenia.
Gave zdradza swojemu przyjacielowi, że coś niezwykłego znaleźli w wykopach: płaski kawałek metalu, wygięty tak, że jego końce nie stykają się ze sobą. Leżał w ziemi przez wiele tysięcy okrążeń. Czy Ziemi? Domyślamy się. Nic pewnego, denerwujące. Metal jest twardy i daje się zginać. Otrzymanie metalu było sensacją w ostatnim okrążeniu. Produkują metal? Jak? Brak jakichkolwiek wyjaśnień i opisów.
I znowu coś dziwnego: wygięty kawałek znaleziono przy szkielecie, otaczał szyję. Odkopali szyję i dolną szczękę. Odkryty w ziemi osobnik, mimo że był stary, miał rozmiary dwutygodniowego kansa. Zaczynamy dowiadywać się coraz więcej. I mnożą się zagadki lingwistyczne: szkielet odkopała grupa poszukiwaczy gligu, jak wyjaśnił Profesor.
Lubię, gdy pisarze używają słów, których pochodzenie i znaczenie można odgadnąć. Bez trudności domyśliłam się znaczenia słów w utworach Zajdla, co więcej: poszerzały treść, która stawała się bardziej ilustracyjna: na przykład odsiecz proksyjska, wszystko jasne i oczywiste, rozumiemy, kiedy się zdarzył.
Narada, którą zwołał Profesor niewiele wyjaśnia. Istoty, których szkielety odkopano, zostały pozbawione ogonów już we wczesnej młodości. Wiemy, że ich nigdy nie miały. Kansy uważają, że na świecie istniały tylko one, nie domyślają się, że mogły być inne gatunki, nawet nie znają tego słowa. Zauważyły również, że niektóre szkielety nie mają dolnej szczęki, tylko ten jeden, mały osobnik, choć dorosły, jest według nich zbudowany prawidłowo. Nie mogą się niczego domyśleć, mimo że naradę zwołał Profesor, czytelnik kojarzy nieco szybciej. Wykopy są na cmentarzu.
Nagle dowiadujemy się o rakiecie, kończy szóste okrążenie. Bill siedzi wygodnie w fotelu. Rzym nie odpowiada, Kair nie odpowiada. Londyn nie odpowiada, lecz ta straszna scena z wymarłej Ziemi nie budzi żadnych emocji. Minęło sto tysięcy lat, pasażer rakiety za normalny uważa fakt braku powitania.
Uciekł z Ziemi, bo był nieprzystosowany, o niskim progu wytrzymałości, a teraz ma ochotę położyć się spać, co tam puste doły po wielkich metropoliach. Był senny, lecz komputer zawiadomił go o zbliżaniu się niezidentyfikowanych obiektów, to wybudziło pasażera rakiety. Olbrzymie zwierzęta nadawały uporządkowane sygnały w zakresie ultradźwięków.
Kiedy znaleźli się blisko, dowiedział się, że to kansy. Nic nie wiedzą o ludziach, a my się tylko domyślamy tożsamości kansów, właściwie mamy już tyle danych, że to zbędne. Człowiek i oni rozmawiają, wyjaśniają sobie, czym są maszyny i przyjaciele kansów. I nareszcie coś ciekawego: przybysz domyślił się, że ludzie po prostu odeszli z Ziemi. Zostawili skażony piasek i wodę płynącą betonowymi ściekami. W skażonym powietrzu drzewa nie chciały rosnąć, drewno przywożono z Wenus. Węgiel i ropa naftowa skończyły się w dwudziestym drugim wieku. Uwaga, współcześni, to niedługo.
Profesor pokazał człowiekowi żółty wygięty kawałek metalu, wydobyty z wykopów. Przybysz zdmuchnął pył i przeczytał: "Nazywam się Perełka". Człowiek wtedy wybuchnął śmiechem, My też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz