Czy tak będzie?
W moim pierwszym tomie opowiadań zamieściłam opowiadanie "Lekcja wychowania obywatelskiego". Są w nim ludzie i roboty, które razem żyją w tamtej rzeczywistości. Określenie to dawno się pojawiło w literaturze. Stworzył je Karel Czapek, czeski pisarz.
Wyobrażano sobie robota różnie: od humanoida z rękami i nogami przypominającymi protezy. W miarę upływu czasu akceptowaliśmy go coraz bardziej i przyjmował ludzkie formy. A jak jest dzisiaj?Wszyscy już widzieliśmy Kopernika w postaci robota, z którym można pogadać, gdyż to umożliwiła nam sztuczna inteligencja, ale zachęcam do przeczytania powieści "Dusza"Luizy Dobrzyńskiej. Pokazała w nim androida, mężczyznę tak urodziwego, że nie można się oprzeć okazywaniu mu miłości. W moim opowiadaniu to autoludy. Są różne: niektórych nie można odróżnić od ludzi. -Nie wydasz mnie, bo - oparł dłoń na jej ramieniu - jesteś człowiekiem. - Ja?! - krzyknęła zaskoczona. Dziewczyna tego nie chce, gdyż ludzie nie mają żadnych praw. Podczas tak zwanej lekcji wychowania obywatelskiego należy drwić z ludzi. "Tu się skupiły pomyłki biologii. Na wiązkach słomy leżały dzieci z wodogłowiem lub z trzecią szczątkową nogą. Obnażeni obojnacy musieli pokazywać swą wynaturzoną kobiecość i niepewną męskość, inni ujawniali płaskie miednice i krzywe kręgosłupy." Jak wyglądają autoludy w moim opowiadaniu: "Jeden nie miał oczu i trzymał latarkę, zrobiono mu usta. Drugiemu dano mocne ręce do łapania i jedno duże oko." Dziewczyna zasłoniła chłopca, by ocalić mu życie, nie pozwoli, by zabrali go do obozu. "Tępi strażnicy nie odgadną jej tożsamości, dotychczas uchodziła za automatkę. Nikt nie wie, kim ona jest naprawdę, nawet ona sama." Strażnicy zezwolili, by autolud zatrzymał swojego człowieka.
Ucieszyła się, że chłopcu nic się nie stanie. Strażnik zezwolił na zachowanie człowieka na własność. Nie do niej jednak mówił. "Nie chciała zrozumieć. Chłopiec milczał. Nie chciał posiadać jej na własność, nie chciał ratować." A przecież jeszcze tego dnia spędzili upojne chwile i stała się kobietą. Rzuciła się do ucieczki. "Chłopiec stał i nasłuchiwał tupotu oddalających się buciorów patrolu, pewny, że i ją dogonią."
Nie byłabym pisarką, za jaką mnie uważają, gdybym na tej scenie zakończyła wątek. "A wtedy wypełzła z ciemności armia kalek idąca bezładnie, już nie pilnowana. Nędzarze przeleźli przez miasto klnąc i upadając i teraz niepotrzebni wracali do swych legowisk. Rozwścieczeni ze zmęczenia i głodu tratowali po drodze wszystko, co nie było z ciała, i nie dawali się zatrzymać. Pokryli gęsto cały plac, lecz nadciągali nadal depcząc wszystko powoli i bez końca."
Bo po co bym opisywała ludzkie kaleki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz