niedziela, 19 września 2021

Rocznica odsieczy proksyjskiej

 

Rocznicę odsieczy proksyjskiej obchodzą obywatele Ziemi w powieści Janusza A. Zajdla "Wyjście z cienia", wydanej przez "Czytelnika" w roku 1983, a więc o trzy lata przed moją książką "Tylko Ziemia". Jest to 75 rocznica, łatwo policzyć, kiedy ta odsiecz miała miejsce. Przyniosła szczęście ludzkości. 

Dzieci na akademiach w szkole recytowały wierszyki na cześć wyzwolicieli: 

"Kiedy z Procjona na bezbronną Ziemię ruszyło podłe Elgomajów plemię,

Któż nam dopomógł, któż życie ocalił , czyje rakiety przybyły z oddali.

Spiesząc przez kosmos i nie szczędząc siły, wrogą flotyllę najeźdźców rozbiły?

Na to pytanie każdy ci odpowie: niezwyciężeni, potężni Proksowie!

Dziś w każdym mieście amby Proksów stoją,

By wszystkie dzieci mogły żyć w spokoju.

Za to szanować i kochać musimy naszych przyjaciół zbawców z Proximy.

Czy wy, Czytelnicy tego bloga słyszeliście o takim okresie w historii naszego kraju?

Bohater powieści, Tim, uczeń szkoły średniej, martwi się przed lekcjami, że nauczyciel historii, profesor Bruss będzie mu zadawał pytania. Czy takie:"Czy słuszna była błędna kosmopolityka byłej organizacji tak zwanych Narodów jakoby rzekomo Zjednoczonych i dlaczego nie była słuszna; uzasadnić na przykładzie". Wiedział, że profesor uwziął się na niego i trudno mu będzie zaliczyć ten przedmiot.

Na lekcji profesor jednak zapytał o kosmiczną napaść Elgomajów, którzy pokonaliby Ziemię, gdyby nie przybyli z odsieczą mieszkańcy Proximy Centaura, czyli Proksowie.

Zostali i rozpoczęli rządzić.  Ziemię podzielono na kwadraty, zlikwidowano państwa i odmienne języki, ustanowiono strzeżone granice.Profesor Bruss podkreślał, że przegraną Ziemian spowodowali dowódcy, ich nieudolność, głupota, tchórzostwo. 

Po lekcjach Tim miał zrobić zakupy, zajęło mu to wiele czasu, w każdym sklepie stały długie kolejki. Ojciec Tima nie mógł kupić na śniadanie bułek, gdyż były tylko czerstwe i ani jednego plasterka sera. Kiedy chłopiec wracał po lekcjach do domu w centrum zahamowano ruch, stanęły tramwaje, autobusy i samochody, na chodnikach zgromadziły się tłumy ludzi. Ponad ich głowami dostojnie płynął toran, towarzyszyły mu pulwy. Ludzie unosili ręce i   wznosili radosne okrzyki na cześć zwycięzców, którzy paradowali z dumą, pokazując ludziom  swą siłę.  Kiedy ponownie pojazdy ruszyły, ulicami posuwały się okrągłe kapsy, przypominające jajka lub piłkę do rugby, a nad nimi sunęły pulwy. Za każdym kapsem ciągnął się długi kabel. Te stwory były podobno przybyszami, którzy wygrali wojnę, pokonując atakujących Elgomajów i zostali, by zarządzać Ziemią. 

Podobno takie obiekty widywano od dawna na niebie, co oznacza, że Ziemię obserwowano, ale kto to robił i cóż to oznaczało. W jakim celu prowadzono taką obserwację, by napaść? To niemożliwe, przecież Proksowie ocalili Ziemię. I czy tak wyglądają wyzwoliciele, owalne stworki, z jakimś jakby ogonkiem, pełznący brzegiem chodnika?

"No i co się kiwasz?" Pytanie zadał stojący obok Proksa wysoki chłopak. W ręku miał otwarty scyzoryk. Powiedział Timowi, który znał go z widzenia, że chciałby odciąć kapsowi ciągnący się za nim kabelek. Tim nie wiedział, że kaps kiwa się z powodu środków działających na niego jak narkotyk. Zastanawiał się potem, czy nie powinien wrzucić do białej skrzynki karteczki z donosem. Było to popularne i konieczne, przecież trzeba szanować wyzwolicieli.

W domu oglądał z ojcem mecz piłki nożnej. Sędziowanie było tak nieuczciwe, że ojciec bardzo się denerwował. Kiedy na koniec piłka leciała do bramki drużyny reprezentującej Proksów, ponad boiskiem pojawiła się pulwa, lecąc, zbiła z toru piłkę. Proksowie wygrali, przecież nie mogli przegrać w żadnej, nawet tak błahej dziedzinie. Ojciec zapalił coś podobnego do papierosa, było to jednak większe i grubsze. Matka dała mu znak i to coś zostało zgaszone. Przypominało kształtem toran, ich potężne, latające machiny.


Dla poprawienia nastroju matka zaproponowała zjedzenie podwieczorku. Podała potrawę, której Tim nie znał. Znalazł potem w wiadrze na  śmieci białe, okrągłe połówki przypominające przekrojonego kapsa. 

Matka na pytanie ojca odpowiedziała, że kupiła to od kobiety w bramie. Przypomniał matce o ostrożności, widać było, że się bali. Ustalono, że te skorupki trzeba będzie zgnieść na proszek, bo śmieciarz grzebie w odpadkach i może donieść władzy.

Powieść ze względu na motywy można jakby podzielić na trzy części. Pierwsza jest nieco statyczna i pokazuje życie codzienne. Druga, bardziej dynamiczna, mówi o wewnętrznym rozwoju Tima, która zaczyna coraz więcej rozumieć, trzecia jest analityczna. Jest jeszcze scena wstępna i kończąca. O tym powiem w kolejnych wpisach. 

Mamy jeszcze dedykację: " Wszystkie mrówki, wypożyczone z wyobraźni Julii Nideckiej, z podziękowaniem zwraca autor".

Mrówki to stały motyw w powieści. Pojawiają się na początku, kiedy Tim przychodzi do szkoły. Przed lekcjami w sali chłopcy wyciągnęli zza szafy jakieś nieużywane stare plansze. Przedstawiają różne zwierzęta. Na jednej z plansz są narysowane mrówki. Uczniowie nigdy o nich nie słyszeli. "Profesor stanął  nagle na środku sali, jakby owa mrówka była bazyliszkiem, porażającym tego, na kogo patrzy." To oficjalnie  nieistniejący gatunek.Wiele rzeczy, przedmiotów wydarzeń oficjalnie nie istnieje. Świat  oparty na oszustwie. 

 

 



2 komentarze:

  1. Przeżyjemy? tę Inwazję? nazywamy ja kowidem, przecież nawet ślepy widok tak trudno nazwać. Inwazja to i Urpianie nie pomogą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe porównanie. Zachęcam do czytania następnych wpisów, może się coś wyjaśni...

    OdpowiedzUsuń