niedziela, 3 grudnia 2017

Kosmiczny deal






Czujemy podrzędność w stosunku do Obcych, przemykających błyskawicznie ponad naszymi głowami. Podziwiamy ich wysoką technikę, dla nas nieosiągalną. Uważamy, że Ziemia i słabo rozwinięci Ziemianie znajdują się na dole jakiejś skali rozwoju. I w każdej chwili możemy zostać starci jednym dotknięciem przycisku anihilacji.

Uważam inaczej. Jesteśmy centrum kosmosu pod względem biologicznym. Ukazują to wszelkie badania kobiet i mężczyzn na statkach kosmicznych. Dzięki nam gdzieś powstaje, odradza się lub rozwija życie. Jesteśmy najważniejsi. Dzięki nam istnieje życie. Poniższy przypadek ukazuje coś znacznie głębszego niż tylko biologia.
W listopadzie roku 1989  dwie kobiety jechały samochodem w pustej okolicy na zachodzie Kansas. Obserwacja UFO wywołała missing time, brak dwóch godzin. Skutki psychiczne okazały się bardzo przykre: męczyła ich bezsenność, odczuwały wciąż silny niepokój i łatwo wpadały w irytację.
W ogóle jednakże nie twierdziły, że widziały jakiś obiekt i że wysiadały z samochodu. Szczegółowa trzystopniowa regresja hipnotyczna została przeprowadzono wobec każdej z kobiet osobno. Wykazała jednak aż czterdzieści wspólnych cech. Ufolog o nazwisku Johm C. Carpenter opublikował szczegółowy raport w "Journal of UFO  Studies", będącym organem Center for UFO Studies (CUFOS), prowadzonym przez Allena Hyneka.

Susan miała wtedy 42 lata, była bizneswoman, żoną inżyniera i matką dwojga dzieci, w wieku 17 i 21 lat. Była osobą twardo stąpającą po ziemi.
Jennifer miał 49 lat i była wdową. Mogła się poszczycić stopniem naukowym. Pracowała jako freelance fotograf. Zachowywała się z rezerwą i była niezależna. Mistrzyni szczegółu, prowadziła dziennik podróży.
Przeszły trzy psychologiczne testy w CUFOS, żadna z nich nie wykazała nawet śladu problemów psychicznych, mierzonych przez Minnesota Multiphasic Personality Inventory. Nie miały skłonności do fantazjowania.
Wracały właśnie w doskonałym nastroju do St. Louis z konferencji w Aspen, Colorado. Było to szóstego listopada 1989. Jennifer zanotowała w swojej księdze logów, że minęła właśnie godzina czwarta po południu, gdy wyjechały ze stacji benzynowej we Flagler. Zdecydowały, że pojadą do Goodland, odległego o 72 mile, zanim gdzieś zatrzymają się na noc. Susan jechała z prędkością osiemdziesięciu mil drogą międzystanową numer 70. Ledwo opuściły Flagler, zobaczyły na niebie obiekt na południowym wchodzie. Jechały, a on tkwił wciąż w tym samym miejscu.
Nagle zobaczyły wiele zielonych światełek tuż przy obiekcie. Susan siedziała za kierownicą, Jennifer obserwowała obiekt niemal przez godzinę. Czasami zatrzymywały się i wyłączywszy światła, patrzyły na niezwykłą rzecz. Ostatni raz gdy to zrobiły, była 12.40 w nocy, zgodnie z logiem Jennifer.
Nagle obie spostrzegły kulę światła obniżającą się na wysokość stu stóp ponad ich samochodem. Z dołu tej kuli wysunął się rożek światła w kształcie litery V, mieniący się różnymi kolorami. Te światła ograniczały rożek. Zdziwione, zaczęły omawiać, co widzą. Czuły ogromną ekscytację. Jedyne, co pamiętają to cofnięcie się na drogę. Ich odczucia nagle uległy zmianie. Były wyczerpane, poirytowane i pragnęły zachować milczenie i spokój. A te zmiany nastroju zaszły w ciągu kilku sekund. Po chwili dojechały do Goodland, wydawało się im, że minęła minuta: była godzina 2.30 w nocy. W pokoju w motelu zauważyły dziwne zmiany w swoim wyglądzie. Jennifer czuła, że palą ją policzki, Susan była biała jak śmierć. Dokładne kobiety sprawdziły, że poszło im benzyny jak na godzinną jazdę, mimo że podróż trwała trzy. W tym czasie przejechały 72 mile.
Po powrocie do St. Louis obie czuły irytację i niepokój. Susan bardzo pragnęła odgadnąć, gdzie się podziały dwie godziny. Skontaktowały się ze znajomym, który interesuje się UFO. ten dał im kontakt do regionalnego dyrektora organizacji Mutual UFO Network (MUFON), do której również i ja należę. W rezultacie zajął się nimi John C. Carpenter. Pięć dni po wydarzeniu, czyli 12 listopada 1989 Carpenter zaczął robić wywiad z Susan. Regresja hipnotyczna trwała godzinę. Susan była zdenerwowana, zaciekawiona i ostrożna. Carpenter zabronił jej wszelkich kontaktów z Jennifer. Poprosił Jennifer na sesję, ona jednakże stwierdziła, że owszem, widziała obiekt, lecz w ogóle nie wysiadała z samochodu. Niemniej jednak przybyła na badania w dniu 24 listopada 1989 roku.
Pod hipnozą zeznały, że gdy tylko zobaczyły światło w kształcie stożka V, zostały pochwycone. Do samochodu podeszły dwie istoty. Jedna kazała jej wyłączyć silnik samochodu i zapewniła, że nic się jej nie stanie. Nie były w stanie wykazać żadnej reakcji, gdy lewitowały w pozycji siedzącej, opuszczając samochód. Obie zgodnie powiedziały, że były eskortowane przez dwie istoty, płynąc przez nocne niebo w kierunku statku. Widziały, jak samochód robi się coraz mniejszy. Wreszcie stał się mały  jak główka od szpilki.
Podobnie oglądał miasto w wysoka jeden z panów w badanym przeze mnie przypadku z roku 1979 ze Sztumu. Wiele się stało, nim dopalił papierosa, a niedopałek leżał na ziemi. Badanie metodą regresji hipnotycznej, przeprowadzone na Uniwersytecie Jagiellońskim, potwierdziło realność wydarzenia. Swoiste porwanie było tak fascynujące, że godne jest przypomnienia, co wkrótce uczynię. Obcy, co ciekawe, badali umysł i wiedzę jednego z panów.
Wróćmy jednak do Jennifer i Susan, które zostały przeniesione do  małego okrągłego pokoju, o geometrycznych oknach. Panowała tam dziwna czerwonawa poświata. Stały jakieś panele. Przez okno obie widziały gwiazdy i błękitną planetę, podobną do Ziemi. Podały mnóstwo szczegółów.
Wkrótce jednak zostały poddane typowym badaniom na stole. Obcy gestem ręki usunął lęk Jennifer. Zauważyła jakiś panel, z którego pobierali dane i masę szczegółów. Obie dokładnie opisały postacie Szaraków, które zajmowały się badaniami i wykonywały różne czynności. Kilkakrotnie uspokajały kobiety, czyniąc to gestami oraz telepatycznie i zapewniały, że nie zrobią im żadnej krzywdy.
Do palców Jennifer dołączono jakby przewody, a kostki jej nóg ujęto w obręcze, lecz nie dla unieruchomienia. Na panelach pojawiają się jakieś dane, migają na nich światełka. Do nozdrzy Jennifer wkładają mikroskopijny przedmiot.
I chociaż żadna z kobiet nie wyznała, że pobierano jej tkanki i materiał rozrodczy, rozmowa pomiędzy nimi a Obcymi niesie bezcenne wiadomości i wyjaśnia wszystko.
Jennifer: Co wy mi robicie? Odpowiedź zawierała wiadomość, że potrzebują więcej informacji na temat przemian chemicznych w jej organizmie. Coś uległo energetyzacji, gdy poddawali ją tym wszystkim testom. 
Susan: Oni pracują dla przyszłości, chodzi o genetyczne kodowanie w organizmach tych istot. Wielu z nich ma szczególny kod genetyczny, który im umożliwia współpracę z ludźmi we wszystkim, co robią. To coś było w nas kiedyś, zanim powstaliśmy, my na to coś daliśmy zezwolenie…To była kolektywna, wspólna decyzja, pochodząca z innych planów energetycznych, innych poziomów egzystencji. To była umowa, zgoda, którą daliśmy przed naszym urodzeniem i to jest dla naszego rozwoju. Wydaje się jednak, że oni uzyskali tę informację poprzez przekaz telepatyczny, ona działa łącznie  z nami i poprzez nas. To telepatyczne połączenie.
Dreszcz przenika, gdy czytamy tę wiadomość. Nie jesteśmy sami, znajdujemy się w centrum bytów. Od zawsze.

P.s. Na temat roli Ziemi  i ludzi w kosmicznej biologii wypowiedziałam się obszerniej, komentując dyskusję w Radiu Paranormalium w dniu 26 listopada 2017 roku.

8 komentarzy:

  1. Pani Emmo, chciałbym zamieścić polemiczny komentarz co do poglądu, jaki Pani tu prezentuje. Otóż wiele na to wskazuje, że opowieści o biednych kosmitach (zazwyczaj przedstawianych jako Szaraki), którzy potrzebują naszych genów by uzdrowić czy ulepszyć swoją słabowitą rasę, czy też w jakiś sposób pomagają ludziom, delikatnie mówiąc, mijają się z prawdą, zaś prawdziwą stawką tej gry jest kontrola ludzkości. Jakbym słyszał Pani myśli w tej chwili: "Ot, jakiś nawiedzony antyspiskowiec, gdzieś coś przeczytał i teraz wszędzie widzi prześladujących go kosmitów”. Otóż ufologią interesuję się od ponad dwudziestu lat i wiem, że mnóstwo jest tego typu relacji o Szarakach, sam kiedyś hołdowałem podobnym poglądom, jednak poza tym głównym nurtem ufologii nie brak jest publikacji mówiących o mniej przyjaznej naturze Obcych, jak też o stosowanych przez nich wyrafinowanych metodach.
    Opisuje Pani przypadek dwóch kobiet, które pod hipnozą opowiedziały o swoim spotkaniu z UFO i w sumie niegroźnych, acz bardzo pożytecznych badaniach, jakim je poddano. Istnieje wiele relacji, z których wyłania się zupełnie inny obraz Obcych. Warto tu wymienić choćby książki Karli Turner, szczególnie Wzięci (ang. Taken) i Maskarada Aniołów (ang. Masquerade of Angels). Tą pierwszą można bez problemu znaleźć w internecie w polskiej wersji, gdyż jest rozpowszechniana na zasadach licencji Creative Commons (druga jest ciekawsza, ale nie ma polskiej wersji). Autorka, badając pod hipnozą ofiary wzięć, odkrywa, że istnieje więcej niż jeden poziom wspomnień. Ofiara opisuje jakieś przeżycie, a gdy zostaje wprowadzona w głębszy trans, okazuje, że ta początkowa relacja to tzw. wspomnienia kamuflażowe (screen memories). Częstym schematem jest to, że na tym pierwszym poziomie wspomnień występują właśnie Szaraki (czasem są to też ludzie, albo piękni nordycy), lecz po dotarciu na głębszy poziom, na ich miejscu pojawiają się jaszczurowaci ludzie, którzy nie są już tak mili. Nie twierdzę, że cała ta gadanina o Szarakach to lipa. Wiele na to wskazuje, że istnieje taka rasa, i że prowadzą oni tu jakieś działania, lecz są podlegli i kontrolowani przez owe gadoidalne istoty. Obszernie omawia też proces wzięć książka Laury Knight-Jadczyk The High Strangeness of Dimensions, Densities, and the Process of Alien Abduction, gdzie autorka korzystając z wielu źródeł i relacji pokazuje jak głębokie i szeroko zakrojone potrafią być ingerencje Obcych zarówno w życie pojedynczych ludzi jak i w funkcjonowanie całej ludzkości. I wiele na to wskazuje, że dzieje się tak się dziej od tysięcy lat (tu przychodzi na myśl książka Williama Bramleya Bogowie Edenu). To tak na szybko, bez rozpisywania się.
    A co do tej bajeczki, jakobyśmy przed inkarnowaniem zgodzili się wziąć udział w programie wzięć, no cóż… przyznam, że trochę ręce opadają… „Bo oni tak powiedzieli, to znaczy, że tak musi być”.
    Pozdrawiam
    Ps. Jeszcze taka zdobna sprawa. Chciałbym Pani przypomnieć o tych stu tysiącach, co mi Pani obiecała przed inkarnowaniem. Nie pamięta Pani? Ależ zapewniam, że tak było! No przecież bym nie kłamał, prawda? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miły Panie, tak, skoro obiecałam, to dam w następnym pańskim inkarnowaniu, i to z odsetkami. Miło mi rozmawiać z osobą znającą temat. Pisałam o kontroli w swojej książce "Genetyka bogów". a tu z tego przypadku wynika taki wniosek. Znam Karlę, dziękuję za podpowiedzi, ale uważam, że każdy z nas ma rację i możemy nawet przyjąć kilka innych, nawet sprzecznych z naszymi poglądami opinii.Wiele jeszcze danych i poglądów pojawi się w moich wpisach. Proszę moich felietonów i opinii nie traktować tak osobiście, proszę podnieść ręce i złożyć je do powitania. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również podzielam częściowo poglądy przedmówcy.Częściowo, to znaczy sądzę że, porywający nie mówią porwanym prawdy ,całej prawdy. Oczywiście nie znam celu tych badań , ale ileż tych jajeczek można pobierać .Skoro nam ludziom wystarczy kilka jajeczek do pewnego zapłodnienia in vitro to, należało by się spodziewać że, Obcy też są w tym temacie biegli . I to stałe ,niemal, mówienie o ratowaniu ich nacji . Jakoś to do mnie nie trafia. Natomiast w każdym takim przypadku obserwowane są emocje porwanych , zarówno podczas porwania, samych badań ,jak i gdy pokazują hybrydy . Być może nasze "opuźnienie rozwojowe" jest naszym atutem ,tym co tak naprawdę badają .Nasuwa się pytanie czy sami się nie emocjonują ? Jeśli tak to dlaczego .
    Jeśli chodzi o Szaraków to zdaje się że, pochodzą z planet gdzie Słońce jest czerwonym karłem ,ostatnie opisy egzoplanet a raczej warunków jakie by tam panowały ,sprzyjały by ku takiemu rozwojowi, mała jasność w zakresie widma białego , ciepło , duża grawitacja .
    A i czy czasem pani Turner już jakiś czas temu nie odeszła od nas chorując na raka wątroby ? Tak kiedyś magazyn UFO napisał.
    Ale puki co ,dywagacje nt. Obcych i motywu ich działań na Ziemi są raczej spekulacjami.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Turner zmarła na raka bodaj jeszcze w latach 90-tych. Niektórzy dopatrują się tu ingerencji obcych, którym miało nie podobać się to, że zaszła ona zbyt daleko w swych dociekaniach (podobno rak ten pojawił się nagle i bardzo szybko się rozwinął)...
    Co do pobierania materiałów genetycznych, to wygląda to na szeroko zakrojony proces hybrydyzacji - wszak trwa już kilkadziesiąt lat, a wzięcia często dokonywane są w tych samych rodzinach z pokolenia na pokolenie. Pytanie, do czego potrzebują tych hybryd? Czy dla swojego gatunku, czy może tu, na swojej ziemskiej farmie? To prawda, że to tylko spekulacje, faktem jest jednak, że nie traktują oni ludzi po partnersku.
    Jeszcze słowo do pani Emmy. Wcale nie traktuję Pani felietonów osobiście, a i ta ironia też jest nie potrzebna. Za znawcę nie uważam się, a te źródła przytoczyłem, żeby to co napisałem nie wyglądało jak moje wymysły. Jeśli zabrzmiało to zbyt kategorycznie, to przepraszam, nie było to moją intencją, ale w dobrą wolę Obcych trudno mi uwierzyć. Za dużo jest relacji o implantowaniu, o stresie pourazowym po wzięciu, a nawet o zrujnowaniu czyjegoś życia (nie wspominając o takich tematach jak rzekome kontakty Obcych z niezbyt przecież przyjaznym dla społeczeństwa rządem). Co do naszej nadrzędności biologicznej, to myślę, że bogactwo Kreacji jest tak wielkie, że nie ma potrzeby stawiać jednej rasy na piedestale. Może raczej być tak, że górujemy nad Obcymi duchowo (a przynajmniej część ludzkości, która jest pod tym względem bardzo zróżnicowana), podczas gdy ich rozwój poszedł w stronę technologii.
    Pozdrawiam
    Adam

    OdpowiedzUsuń