piątek, 9 grudnia 2016

Całe życie w kołysce. Historia magiczna



101 wystrzałów z armat na cześć urodzin syna Napoleona. Kanonierzy w pędzie czyszczą lufy. Ile godzin mogła trwać kanonada? Co dwie minuty wystrzał, to i tak prawie cztery godziny. Paryżanie zatykali uszy rękami. Trzęsły się szyby w oknach, psy uciekały w paryskie zaułki. 


I znowu zacznę od biblioteki przy Mariackiej, gdzie na półkach książki gdańskich pisarzy, a na stoliku egzemplarze do wzięcia. Mówiłam Zbyszkowi Walczakowi, kierownikowi filii, że czytuję książki o Napoleonie. "Odłożyliśmy dla pani o nim książki. Proszę nie zapomnieć" - powiedział.
Jedyny legalny syn cesarza pchnął kamienie, na historię sypnęła się lawina niesamowitych wydarzeń. Przypadki?
Mianowano go cesarzem trzy razy. Nigdy nie rządził. Miał zasiąść na tronie tak wysokim, by oparł nogi na Europie. Ale nie chciał przyjść na świat. Cesarz dumał ponuro, ukryty za firanką salonu przyległego do sypialni żony w połogu. Lekarze stali bezradni. Cesarz kazał ratować matkę. Tłum gęstniał pod pałacem. Trwało, nadchodził świt, miało wzejść słońce, nienarodzony syn się wahał, oglądając sceny swego życia.
Matka odwróciła głowę, cesarz wszedł do sypialni, nawet nie spojrzał. Nastał 20 marca 1811 roku Paryż. Wciąż nie oddychał, jego dusza spoglądała z góry na dużego noworodka, ważącego ponad 4 kg. Czy ześliznąć się po tęczy, czy odwrócić się i zsunąć po tamtej stronie. Przesunął nogi na tę stronę i zaczął powoli zjeżdżać po zielonym kolorze. Piastunka go uniosła, zaczęła rozcierać ciało, wlała do ust kilka kropel wódki, wrzasnął z całej siły. "Żyje!" cesarz pochwycił go w ramiona.  
Nadano mu cztery imiona: Napoleon, Franciszek, Józef, Karol i tytuł Król Rzymu. Paryż ofiarował kołyskę. Wyrzeźbiono ją w masie perłowej, wnętrze wyłożono czerwonym aksamitem. U wierzchołka rzeźba symbolizowała Sławę, u stóp Orlę rozwijało. Piastunka kładzie Króla Rzymu na poduszki, wypchane łabędzim puchem. Do katedry Notre Dame orszak formowano już o piątej rano, a w nim pierwszy regiment szwoleżerów polskich, wśród nich Zygmunt Krasiński, Poniatowski. Udali się, by złożyć dziękczynienie Bogu. Coś mi to przypomina, wtedy była to powszechna praktyka.
Dzień chrztu to zabawa dla ludu. Tak i teraz. Iluminowane fontanny, rozhasane zabawy w Lasku Bulońskim, feta w parku Saint-Cloud, dwanaście bufetów, obleganych przez lud paryski, rozdano sześćset pasztecików, osiemset kiełbasek, sześćset wołowych ozorów, sześćset kurcząt, czterysta baranich udźców, siedemdziesiąt beczek wina.
Wielki cesarz oszalał z miłości dla dziecka o złotych lokach, wciąż tulił syna, całował i trzymał na kolanach, popatrywał na niego, gdy spał obok na kanapie w gabinecie, gdzie kreślił plany wielkich podbojów. Wyruszył do Rosji. Przed bitwą pod Borodino przywieziono mu portret syna. Z dumą go wystawił, by podziwiała armia. Poprzez zawieję wracał saniami, przegrany,  za nim padali w śnieg wyczerpani żołnierze. Przegrane wojny zagnały Napoleona na Elbę. Nie uznał przegranej, to tylko kolejna bitwa, tak sądził. Silny charakter został pogwałcony, wielkie plany pokruszone. Domagały się dokończenia, pokazania światu, by zrozumiał, wyciągnął wnioski. Wywarł wpływ i działał poprzez innych.
Cesarzowa wraz z synem opuściła Paryż. Skończyło się baśniowe dzieciństwo, nigdy więcej nie zobaczył ojca, choć wciąż o niego pytał. Rósł w pałacu, nadanym mu przez dziadka, Franciszka II, Austriaka, który przyłączył się do koalicji przeciwko Napoleonowi. Jakże nienawidził cesarza Francuzów. Odgrywał się na dziecku. Pod drzwiami zawsze stał lokaj z uchem przy szparze. Nie wolno mu było wspominać ojca. A ten abdykował, przekazując synowi tytuł cesarza, a potem po Stu Dniach uczynił to ponownie.
Franciszek II skasował pierwsze imię swego wnuka 22 lipca roku 1818, by wyrugować z pamięci syna integrowanie się z wielkim Napoleonem. Chciał, aby po jego pałacu snuł się po prostu książę Franz, Herzog von Reichstadt. Kiedy skończył 15 lat zezwolono mu zapoznać się z dziejami Wielkiej Rewolucji Francuskiej, a Marmont, uważany za zdrajcę, który zadał ostatni cios cesarzowi, poddając armię, opowiadał mu historię wielkiego Napoleona. Jego syn mieszkał w pięknym pałacu, spał na poduszkach wysłanych łabędzim puchem. Słuchał, co mu każe ojciec. Nie podbijał świata, nie sięgał po trony, nie zmieniał polityki, układów, systemów, nie nadawał konstytucji. Zmienił historię.
Franz chorował na gruźlicę krtani. Gardło jest ośrodkiem mowy, wypowiadania słów, własnej ekspresji. Musiał milczeć od trzeciego roku życia, gdy zabrano mu imię. Nigdy nie wolno mu było wypowiedzieć słów, które drżały zagniewane w gardle, nie mógł krzyknąć: "Ja, Napoleon II, syn wielkiego cesarza". Ból i gniew gromadziły się gardle, rozkładały kości i chrząstki, gnijące słowa zatykały. Zmarł 22 lipca 1832 roku, dokładnie co do dnia w rocznicę zabrania imienia Napoleon. Zbieżność dat, przypadek? Zmarł w tym samym pokoju, który zajmował jego ojciec po bitwie pod Austerlitz. Znowu przypadek.
Policja cesarza Franciszka II niszczyła wszystko, co mogło pokazać wielkość Napoleona II, milczącego Franza. Pewien angielski handlarz antykami podobno widział jego list pożegnalny do urodzonego w roku 1832 arcyksięcia Maksymiliana, późniejszego cesarza Meksyku. Oglądałam często w albumie obraz "Rozstrzelanie cesarza Maksymiliana", co mi zapadło w pamięć i pewnie dlatego interesuje mnie ten temat.
Już trzeci z wielu przypadków lub równoległe działanie. Napoleon chciał dokończyć dzieła, jego potomek udał się do Ameryki, kiedyś wysłano polski regiment na San Domingo. Oto wyraźna podpowiedź, to był błąd, zobaczcie! List ów mówi, że Napoleon II był również ojcem Franciszka Józefa, urodzonego 18 sierpnia z romansu z księżniczką Zofią z Wittelsbachów. Istnieje obraz: Napoleon II trzyma Franciszka Józefa na kolanach. Takich obrazów nie malowano bez powodu, to podpowiedź.
I kolejny fakt łączący osoby, wydarzenia. Franciszek Józef został cesarzem Austrii 2 grudnia 1848 roku w rocznicę koronacji cesarskiej Napoleona I. Dwór, urzędnicy i prawnicy starannie dobierali daty. Przypadek? Tak nauczono nas postrzegać.
Panował długo, bez wojen, przebudował Wiedeń, czyniąc z niego piękną stolicę. I kolejne znaczące wydarzenie. Z okazji pięćdziesięciolecia panowania 2 grudnia 1898 roku otrzymał dziesięć milionów pocztówek od poddanych. Armia starych wiarusów meldowała się wnukowi cesarza.
Niespokojny duch Napoleona uznał wreszcie, że trzeba dokończyć przebudowy Europy. Wybuchła I wojna światowa. Franciszek Józef powołał samodzielne państwo polskie 5 listopada 1916, pod patronatem Niemiec i Austro-Węgier. Wielki Napoleon nie zadbał o to.
Krzywda, jaką uczyniono Napoleonowi II domagała się kary. Demon burzenia pochodził z Austrii. W roku 1940 Hitler, też Austriak jak Franciszek II, kazał przenieść zwłoki Napoleona II do Paryża do Kościoła Inwalidów, traktując ten czyn jako dar narodu niemieckiego. To poprzez niego dokończył dzieła Austriak, Franciszek II, dziadek Napoleona II, czyli Franza. Napoleon I i Napoleon II przekonywali go, opierał się, przez sto lat.
Czy to już ostatni czyn w łańcuchu wydarzeń, które dojrzewają po tamtej stronie? Kiedy znowu przyjdzie czas na destruktorów, którzy z nożem w sercu przybędą, by wymierzyć sobie karę? Dziś właśnie na wp.pl post o pani Walewskiej, czyżby delikatny palec trącał mnie w ramię? Przypadek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz