Położono przede mną na stole dwie pocztówki, przedstawiające panoramę Biskupiej Górki. Różnią się pewnymi drobnymi szczegółami. Przed wojną było wielu fotografów, robiących zdjęcia miasta. Z ich zdjęć odbijano pocztówki, rozsyłane po całym świecie z pozdrowieniami. Rolki filmów spłonęły, pocztówki ocalały w odległych miejscowościach. Jednakże te dwie kryją w sobie tajemnicę. Czy na pewno wiemy, kto je zrobił i co się stało z fotografami.
Ten fakt przyjęłam jako motyw w powieści, którą właśnie
piszę na temat zmagań mieszkańców Biskupiej Górki nad ocaleniem substancji
dzielnicy, dziedzictwa kulturowego. Teraz proces odbudowy nazywa się rewitalizacją.
Przeprowadza się ją w wielu zakresach, nie tylko ratująć ściany, ale i ludzi. Fikcja oparta na realnych faktach.
- A tu mam coś nadzwyczajnego - zaczął gość. - Panorama
Biskupiej Górki. Dwa zdjęcia. - Obydwaj się pochylili, patrząc na wzgórza i na
budynki, których już nie było. - Pewne jest, że zostały zrobione w latach
trzydziestych. Na pierwszym zdjęciu kompozycję psują biegnące w poprzek
przewody elektryczne.
- Na drugim już ich nie ma. Ileż się natrudził retuszer, aby
ślad po nich nie pozostał, tysiąc dotknięć pędzelkiem. - Witold obrócił
pocztówkę. - Firma Argus? - przeczytał z pieczątki. - Przecież powstała po
wojnie. - Podniósł zdziwiony wzrok na Kolekcjonera. - A zdjęcie zrobiono
kilkadziesiąt lat wcześniej. Odbijano pocztówki ze starych zdjęć. A prawa
autorskie? Pytanie: kto zrobił te zdjęcia, czyje ręce trzymały aparat?
Tak właśnie się miesza bez cudzysłowu.
Tysiące zdjęć Gdańska zrobiła Gertruda Ketling. Równie znany
był wówczas Paul Czarnecki. Które z dwóch zrobiła ona a które - on? Czy zdołamy
rozwikłać tę tajemnicę? I jest jeszcze jedna: Pocztówki robiła firma
fotograficzna Argus Sopot. Działali po wojnie
zdjęcia jednakże zostały zrobione w
latach trzydziestych, co pociąga za sobą kolejną zagadkę: czy któreś z
nich przeżyło wojnę? Pewien znany fotograf w Gdańsku poszukuje ich śladów. To
prawdziwy fakt, nie fikcja literacka. Wiele się natrudził, rozsyłał zapytania
różnymi kanałami po całym świecie. Nic, kamień w wodę. Nie wiadomo, co się z
nimi stało, przepadli, tylko ktoś po wojnie rozpowszechniał pocztówki z ich
zdjęć.
A może fotograf z mojej książki rozwiąże tę tajemnicę i
znajdzie szczątki tych dwojga. Jak wolicie, czy chcecie, by ze sobą konkurowali
i walczyli o wpływy i kasę, czy raczej, żeby łączyło ich coś głębszego. A może
ktoś z dawnych mieszkańców dzielnicy pamięta panią fotograf, która krążyła
ulicami, zachwycona, nie mogąc przestać uwieczniać piękna budowli, ulic i
ornamentów. Może tu znowu przyszła ostatni raz, przerażona, gdy Gdańsk płonął. Jak sądzicie, co mogło się
wydarzyć? A na zdjęciu, które zamieszczam, uwieczniłam miejsce, z którego
fotograf wyrusza, by tropić tajemnicę i robi zdjęcia. Zostaną na zawsze. Nie
tylko jako scena pierwsza rozdział piąty w mojej książce.
Każdy przedmiot ma swoją tajemnicę. Czasami bardzo prozaiczną. Niedawno znalazłem książkę, która w wieku młodzieńczym była przeze mnie czytana kilkadziesiąt razy. Teraz, gdy ją czytałem, wydala się mi naiwna i zle napisana. To dlaczego wtedy ją ceniłem i darzyłem kultem. Można odpowiedzieć: człowiek dojrzewa, zmienia się. A ja powiem: może lepiej by było gdybym jej teraz nie odnalazł i nie czytał. Wspomnienie o tajemniczej, wspanialej książce było tego warte. Ze zdjęciami, ich autorami, to już zupełnie inna sprawa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie wolno czytać książek z dzieciństwa, niszczymy wspaniałe przeżycia, która nas ukształtowały. Musiałam czytać zawodowo książki dla dzieci jako dorosła, tylko baśnie Andersena się obroniły, a nawet były jeszcze bardziej bolesne."Pierścień i róża" utraciły magię, w dzieciństwie czytałam dużo przygodowych książek dla chłopców.
OdpowiedzUsuń