piątek, 21 kwietnia 2017

Pan od wałów i pani od kapeluszy




Gdzieś w Polsce wrzało Powstanie Styczniowe, na Biskupiej Górce pewien człowiek budził się co rano o godzinie czwartej. Brał do ręki latarnię, zaciągał skórzany pas munduru i szedł na wały. Podnosił do góry latarnię, oświetlał kamienne podmurowania i ceglaną nadbudowę. Sprawdzał, czy cegły się nie nadkruszyły lub czy woda nie podmyła kamieni. Czy tak było?

 

W mojej powieści nie napisałam takiej sceny. Jest inaczej: ulicą Biskupią idzie  mężczyzna, który musi rozwiązać trudną  zagadkę. Dokleja się do niego pewien młody człowiek, który bardzo chciałby napić się piwa. Trzyma ręce w kieszeni i ściska w nich podszewkę. 

- Pokażę panu coś ciekawego! - Idzie szybkim krokiem w górę ulicy i wyciąga ramię. - Ten dom jest do dziś. Ma taki sam numer jak przeszło sto lat temu. Z radością pokazuje stary dom, licząc na nagrodę. - Był tu kiedyś bastion - dodaje - nazwa jakoś tak na w…

W tym domu mieszkał pan Müller. Był urzędnikiem wojskowym. Doglądał fortyfikacji, nie całej oczywiście, lecz odcinka. Nazywano go wałmistrzem. Zajmował służbowe mieszkanie w obrębie Bastionu Vigilance. Około 1892 r. obiektowi przyporządkowano adres Bischofsberg 9, w latach I wojny światowej – Bischofsberg 13. Ten adres istnieje. Budynek liczy 150 lat. 
Nie był to jedyny wałmistrz Królewskiego Biura Fortyfikacji Twierdzy Gdańsk. Pod koniec lat osiemdziesiątych wieku XIX było ich w twierdzy już dziesięciu.  Zajmowali się pilnowaniem i naprawą wałów od Zaroślaka i Biskupiej Górki, przez Siedlce, po Górę Gradową i Bramę Oliwską, także w Nowym Porcie i w twierdzy Wisłoujście.  W tym samym stylu zbudowano dom wałmistrza Góry Gradowej w obrębie Bastionu Kessela. Obecnie  pod adresem Reduta Miejska 1.
Po utworzeniu Wolnego Miasta Gdańska miasto demilitaryzowano. Wiele budynków wojskowych zaczęło pełnić funkcje mieszkalne. Dawny dom wałmistrza stał się własnością władz Wolnego Miasta. Przez niemal całe dwudziestolecie pod adresem Bischofsberg 13 zameldowana była jedna osoba. Była to modystka, niejaka Issländer. Ciekawe, jakie robiła kapelusze? Biskupia Górka była wtedy piękną, ekskluzywną dzielnicą, gdzie rosły róże. Mieszkańcy, ubrani w eleganckie garnitury, spacerowali wytyczonymi alejkami, patrząc z góry na miasto. Ich żony kapeluszami osłaniały twarze od słońca. Kapeluszami zaprojektowanymi przez panią Issländer. Interes musiał świetnie prosperować, skoro mieszkała tam dziesiątki lat. 

Czy znał tę historię ów wesoły człowiek z powieści?  Czy warta była dużego jasnego?


Na podstawie pracy Jana Daniluka
Fot. Wojtek Ostrowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz