Gdzieś w Polsce wrzało Powstanie Styczniowe, na Biskupiej Górce pewien człowiek budził się co rano o godzinie czwartej. Brał do ręki latarnię, zaciągał skórzany pas munduru i szedł na wały. Podnosił do góry latarnię, oświetlał kamienne podmurowania i ceglaną nadbudowę. Sprawdzał, czy cegły się nie nadkruszyły lub czy woda nie podmyła kamieni. Czy tak było?
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhY6aUFHSlUd12W1gcEEIgUyy7iFcKldFp9WBtxgaI6lAqgAQVVKKxM1vLt9_lbJFpyIDJ9zB9qo8B1-V1q5YgAacc87F7sL-uElgCgfBEmIJ6aOjYp_RD1dyEdvR3go-CoEvnS6pP0qfo/s320/bg.jpg)
- Pokażę panu coś
ciekawego! - Idzie szybkim krokiem w górę ulicy i wyciąga ramię. - Ten dom jest
do dziś. Ma taki sam numer jak przeszło sto lat temu. Z radością pokazuje stary dom, licząc na nagrodę.
- Był tu kiedyś bastion - dodaje - nazwa jakoś tak na w…
W tym domu
mieszkał pan Müller. Był urzędnikiem wojskowym. Doglądał fortyfikacji, nie
całej oczywiście, lecz odcinka. Nazywano go wałmistrzem. Zajmował służbowe
mieszkanie w obrębie Bastionu Vigilance. Około 1892 r. obiektowi
przyporządkowano adres Bischofsberg 9, w latach I wojny światowej –
Bischofsberg 13. Ten adres istnieje. Budynek liczy 150 lat.
Nie był to jedyny
wałmistrz Królewskiego Biura Fortyfikacji Twierdzy Gdańsk. Pod koniec lat osiemdziesiątych
wieku XIX było ich w twierdzy już dziesięciu. Zajmowali się pilnowaniem i naprawą wałów od
Zaroślaka i Biskupiej Górki, przez Siedlce, po Górę Gradową i Bramę Oliwską,
także w Nowym Porcie i w twierdzy Wisłoujście. W tym samym stylu
zbudowano dom wałmistrza Góry Gradowej w obrębie Bastionu Kessela. Obecnie pod adresem Reduta Miejska 1.
Po utworzeniu
Wolnego Miasta Gdańska miasto demilitaryzowano. Wiele budynków wojskowych zaczęło
pełnić funkcje mieszkalne. Dawny dom wałmistrza stał się własnością władz
Wolnego Miasta. Przez niemal całe dwudziestolecie pod adresem Bischofsberg 13
zameldowana była jedna osoba. Była to modystka, niejaka Issländer. Ciekawe,
jakie robiła kapelusze? Biskupia Górka była wtedy piękną, ekskluzywną dzielnicą,
gdzie rosły róże. Mieszkańcy, ubrani w eleganckie garnitury, spacerowali
wytyczonymi alejkami, patrząc z góry na miasto. Ich żony kapeluszami osłaniały
twarze od słońca. Kapeluszami zaprojektowanymi przez panią Issländer. Interes
musiał świetnie prosperować, skoro mieszkała tam dziesiątki lat.
Czy znał tę
historię ów wesoły człowiek z powieści?
Czy warta była dużego jasnego?
Na podstawie pracy
Jana Daniluka
Fot. Wojtek Ostrowski
Fot. Wojtek Ostrowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz