Niezauważani artyści kierują swój talent i żądzę w stronę władzy. Czasami, ale wtedy to głośne. Mussolini był nieudanym aktorem i poetą, Hitler - nieudolnym malarzem, Mao - Tse - Tung pisał wiersze.
Każdy z trzech wodzów, który wyniszczył naród, nie pochodził
z niego, był obcy: Stalin, mordujący Rosjan, pochodził z Gruzji; Hitler, który
zdziesiątkował Niemców był Austriakiem, a Napoleon, wiodący żołnierzy
francuskich na śmierć, przybył z Korsyki.
Josif Dżugaszwili, kiedy miał szesnaście lat, drukował
wiersze w czasopismach "Iweria" i "Kweli" pod pseudonimem
Soseło, co jest zdrobnieniem od Soso, po naszemu Ziutek:
"I zapamiętaj, kto spadł popiołem w ziemię,
Kto był tak długo uciśniony,
Ten wyżej wielkich gór się wzniesie,
Nadzieją jasną uskrzydlony".
Stalin z Hitlerem miał jeszcze coś wspólnego, w tym samym, 1914
roku, zaraził się syfilisem, od czego drętwiała mu ręka, a potem i noga. Coraz
trudniej było mu wchodzić na stopnie drabiny, którą mu ustawiano, aby
defilujące tłumy mogły go zobaczyć na trybunach. Równie słynny był niski wzrost
Napoleona i Hitlera.
Soso rzekomo był synem księcia Egnataszwili i o mało co nie
został księdzem. Uczył się w seminarium całe pięć lat, zanim go z niego
wyrzucono. W jego przemówieniach pobrzmiewają tony kaznodziei. Braciom, dwóm
synom księcia, umożliwił karierę, umieszczając ich w Radzie Najwyższej Gruzji.
Urodził się 21 grudnia 1879 roku. Panowało przekonanie w
dawnej Persji, że należy zabijać dzieci urodzone 21 grudnia, gdyż są naznaczone
piętnem zła. Aktor Giełowani, który był sobowtórem Stalina, obawiał się, że go
zabiją, gdyż podobno ciało wodza psuło się w mauzoleum, jego tam włożą. Zmarł w
dniu urodzin wodza.
Noc była domeną Stalina. Kładł się spać nad ranem. Nocami włóczył się po pokojach. Często w napadzie szału, z pistoletem w ręku, w samych kalesonach, szukał wrogów. Co rano brał łopatę i kopał ziemię, którą potem udeptywali ludzie z jego ochrony.
Posiłki podawała mu stara kobieta, którą Stalin przywiózł z
zesłania w Turuchańskim Kraju. Wsuwała je przez małe okienko w opancerzonych
drzwiach jak więźniowi. W każdym z jego wiejskich domów codziennie gotowano
posiłki i wydawano je za pokwitowaniem, niezalenie od tego, czy tam przebywał.
Andriej Wyszyński był prowokatorem, dostał trzy lata
więzienia. Miał celę z niskim, rudym i ospowatym Gruzinem, który był wiecznie
głodny, dzielił się więc z nim paczkami żywnościowymi od ojca, bogatego
jubilera. Był mienszewikiem, po rewolucji skompromitowanym. Stalin wyniósł go
na stanowisko prokuratora generalnego, bynajmniej nie z wdzięczności za
żywienie go w celi, wstydliwe fakty z życiorysu umożliwiły manipulowanie nim.
Kiedy Josif był na zesłaniu, dostał kożuch od innego
zesłańca, co go uratowało. Po latach ów człowiek, żyjący w skrajnej biedzie,
poprosił Stalina o pomoc, przypominając mu podarowany kożuch. Jeszcze tej nocy
zabrano biedaka tam, gdzie ciepła odzież ratowała życie, ale był jej
pozbawiony.
Wiosną 1917 roku Lenin otrzymał wiadomość o zamiarze
opublikowania przez gazety Piotrogrodu informacji o tym, że Niemcy dali mu kasę
na zrobienie rewolucji. Łapę na druku trzymał mienszewik, Mikołaj Czcheidze.
Bolszewicy nie mogliby się z nim dogadać. Ale był Gruzinem. Na życzenie wodza Stalin
poszedł go przekonać. Udało się, druk wstrzymano. Kariera Josifa wystrzeliła
jak gejzer. Resztę znamy.
Wracałam ze szkoły ulicą obok cmentarza. - Stalin nie żyje -
powiedziała koleżanka. - Kto, Salik? - Był to szkolny łobuz, prześladował mnie,
bił i kopał. Ucieszyłam się, że minęła katorga. - Stalin - powtórzyła koleżanka
szeptem. - A kto to jest? - zapytałam zdziwiona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz