piątek, 28 kwietnia 2017

Niejaki Ziutek. Wódz i poeta.




Niezauważani artyści kierują swój talent i żądzę w stronę władzy. Czasami, ale wtedy to głośne. Mussolini był nieudanym aktorem i poetą, Hitler - nieudolnym malarzem, Mao - Tse - Tung pisał wiersze.

Każdy z trzech wodzów, który wyniszczył naród, nie pochodził z niego, był obcy: Stalin, mordujący Rosjan, pochodził z Gruzji; Hitler, który zdziesiątkował Niemców był Austriakiem, a Napoleon, wiodący żołnierzy francuskich na śmierć, przybył z Korsyki.
Josif Dżugaszwili, kiedy miał szesnaście lat, drukował wiersze w czasopismach "Iweria" i "Kweli" pod pseudonimem Soseło, co jest zdrobnieniem od Soso, po naszemu Ziutek:
"I zapamiętaj, kto spadł popiołem w ziemię,
Kto był tak długo uciśniony,
Ten wyżej wielkich gór się wzniesie,
Nadzieją jasną uskrzydlony".
Stalin z Hitlerem miał jeszcze coś wspólnego, w tym samym, 1914 roku, zaraził się syfilisem, od czego drętwiała mu ręka, a potem i noga. Coraz trudniej było mu wchodzić na stopnie drabiny, którą mu ustawiano, aby defilujące tłumy mogły go zobaczyć na trybunach. Równie słynny był niski wzrost Napoleona i Hitlera.
Soso rzekomo był synem księcia Egnataszwili i o mało co nie został księdzem. Uczył się w seminarium całe pięć lat, zanim go z niego wyrzucono. W jego przemówieniach pobrzmiewają tony kaznodziei. Braciom, dwóm synom księcia, umożliwił karierę, umieszczając ich w Radzie Najwyższej Gruzji.
Urodził się 21 grudnia 1879 roku. Panowało przekonanie w dawnej Persji, że należy zabijać dzieci urodzone 21 grudnia, gdyż są naznaczone piętnem zła. Aktor Giełowani, który był sobowtórem Stalina, obawiał się, że go zabiją, gdyż podobno ciało wodza psuło się w mauzoleum, jego tam włożą. Zmarł w dniu urodzin wodza.

Noc była domeną Stalina. Kładł się spać nad ranem. Nocami włóczył się po pokojach. Często w napadzie szału, z pistoletem w ręku, w samych kalesonach, szukał wrogów. Co rano brał łopatę i kopał ziemię, którą potem udeptywali ludzie z jego ochrony.
Posiłki podawała mu stara kobieta, którą Stalin przywiózł z zesłania w Turuchańskim Kraju. Wsuwała je przez małe okienko w opancerzonych drzwiach jak więźniowi. W każdym z jego wiejskich domów codziennie gotowano posiłki i wydawano je za pokwitowaniem, niezalenie od tego, czy tam przebywał.
Andriej Wyszyński był prowokatorem, dostał trzy lata więzienia. Miał celę z niskim, rudym i ospowatym Gruzinem, który był wiecznie głodny, dzielił się więc z nim paczkami żywnościowymi od ojca, bogatego jubilera. Był mienszewikiem, po rewolucji skompromitowanym. Stalin wyniósł go na stanowisko prokuratora generalnego, bynajmniej nie z wdzięczności za żywienie go w celi, wstydliwe fakty z życiorysu umożliwiły manipulowanie nim.
Kiedy Josif był na zesłaniu, dostał kożuch od innego zesłańca, co go uratowało. Po latach ów człowiek, żyjący w skrajnej biedzie, poprosił Stalina o pomoc, przypominając mu podarowany kożuch. Jeszcze tej nocy zabrano biedaka tam, gdzie ciepła odzież ratowała życie, ale był jej pozbawiony.
Wiosną 1917 roku Lenin otrzymał wiadomość o zamiarze opublikowania przez gazety Piotrogrodu informacji o tym, że Niemcy dali mu kasę na zrobienie rewolucji. Łapę na druku trzymał mienszewik, Mikołaj Czcheidze. Bolszewicy nie mogliby się z nim dogadać. Ale był Gruzinem. Na życzenie wodza Stalin poszedł go przekonać. Udało się, druk wstrzymano. Kariera Josifa wystrzeliła jak gejzer. Resztę znamy.
Wracałam ze szkoły ulicą obok cmentarza. - Stalin nie żyje - powiedziała koleżanka. - Kto, Salik? - Był to szkolny łobuz, prześladował mnie, bił i kopał. Ucieszyłam się, że minęła katorga. - Stalin - powtórzyła koleżanka szeptem. - A kto to jest? - zapytałam zdziwiona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz