A może ludzie porwani przez Obcych i poddani badaniu lekarskiemu po prostu to sobie wymyślili? Ale po pierwsze: kosmiczni lekarze nie noszą gumowych rękawiczek ani żadnej odzieży ochronnej. Owszem, to zabawnie brzmi, ale specjalnie podaję taki szczegół.
Przerażają nas szpitalne
inwazyjne procedury, boimy się wszelkich interwencji chirurgicznych -
rozcinania skóry, potem zszywania, nawet zastrzyków. Może więc osoby, mające w
bolesnej pamięci siebie na lekarskim białym łóżku, widzące lekarzy w zielonych
fartuchach, trzymających skalpele czy strzykawki, nie mogąc zapomnieć drżenia,
strachu i bólu, opowiadają potem psychologom pod hipnozą, że przechodzili
badania przez Obcych w oświetlonej sali statku kosmicznego, unoszącego się
ponad ich domem.
Wszelkie ich techniki
badań i medyczne procedury są nam całkowicie obce, nie mają nic wspólnego z
ziemskimi metodami, nie są znane naszym lekarzom, więc osoby utrzymujące, że
przechodziły badania, nie mogą ich sobie przypominać. Nie możemy wspominać
tego, czego nie przeżyliśmy. Absolutna odrębność technik badań jest najlepszym
dowodem ich prawdziwości: zdarzyły się naprawdę, a nie w umyśle lub wyobraźni
człowieka. Wszak podstawową zasadą filozoficzną jest formuła Kanta: "Nie
masz tego w umyśle, co nie było w zmysłach".
Gdyby relacje o
procedurach medycznych, stosowanych przez Obcych, były wspomnieniami bolesnych
zabiegów chirurgicznych, zapisanych w podświadomości i z niej odczytanych, nie
mogłyby być całkowicie różne od procedur stosowanych przez naszych lekarzy.
Najistotniejszą cechą tych relacji jest różnica pomiędzy technikami stosowanymi
przez Obcych i naszymi. Rozbieżności są tak znaczące, że przekreślają założenie o
pochodzeniu ich z umysłu człowieka. Nie można przypomnieć sobie tego, czego nie
przeżyliśmy.
Doktor G.Miller
wykazał, że Obcy ignorują układ naczyniowy, oddechowy, limfatyczny. oddechowy,
limfatyczny i cały system organów wewnętrznych od pępka aż po klatkę piersiową. Dlaczego, czy je znają, czy raczej realizują swój projekt, a te organy do niego nie należą. Wydaje się, że nie
są więc zainteresowani organami znajdującymi się w górnej części brzucha. Nie
badali nigdy wątroby, śledziony, żołądka ani trzustki, a na tych właśnie
organach koncentruje się uwaga naszych lekarzy.
Obcych nie obchodzą
główne organy, mające decydujące znaczenie dla podtrzymywania życia człowieka.
Ich interesuje czaszka. W najwyższym stopniu zajmują się szczegółowym jej
badaniem. Robią to jednak w dziwny sposób. W ogóle go nie znamy. Nie mamy żadnych procedur
umożliwiających skanowanie zawartości mózgu, musimy się ograniczyć do zadawania pytań.
Koncentracja uwagi obcych
na skórze ciała człowieka wydaje się być przesadna, ale tak nie uważam. Porwani
utrzymują, że ich skóra jest oglądana co do milimetra. Co więcej, Obcy są
zdziwieni lub podekscytowani, gdy widzą blizny czy nowe znamiona.
Ludzie również dość
dokładnie opisują wygląd skóry Obcych. Nie ma w w niej nic ludzkiego, w niczym
nie jest podobna do naszej. Przypomina raczej skórzany płaszcz, czy gładką
skórę na torebki czy buty. Nie wiem, czy sobie uświadamiamy, że nasza skóra
jest największym organem i ma wiele funkcji: oddycha, wchłania i wydziela.
Składa się z wielu warstw, jest unerwiona, ukrwiona, przewodzi wrażenia,
doznania i sygnały, wręcz czujemy skórą, czy coś przez skórę, wrażenia
podświadome, pozazmysłowe. Nic więc dziwnego, że tak fascynuje obcych,
opakowanych w coś nieprzewodzącego być może żadnych sygnałów. Obcy wchłaniają
wręcz nasze emocje, czy zdają sobie sprawę z roli naszej skóry w produkowani i
doznawaniu emocji?
Kobiety często
opisują badania ginekologiczne przeprowadzane przez Obcych, jednak są całkowicie
inne, brak im podstawowego elementu, ogólnie znanej czynności, wykonywanej
przez naszych lekarzy. Laparoskopia wymaga nacięcia skóry, a stosowana przez naszych lekarzy igła ma znacznie
większą średnicę. W badaniach, przeprowadzanych przez Obcych ważną rolę pełnią wszelkiego rodzaju igły, ślady po ich wkłuwaniu
widać rankiem, gdy człowiek zostaje z powrotem włożony do własnego łóżka. Na
skórze często widać ślady po wkłuciu w postaci trzech punktów, tworzących
trójkąt. Często igły są wkłuwane w pępek, jak to było w przypadku Betty Hill,
opisanym w książce "The Interrupted Journey" przez Johna G. Fullera. Różnica pomiędzy techniką Obcych a ziemską jest zasadnicza. Chociaż ten
przypadek został nagłośniony, to jednak dodaję garść uwag.
Zdarzyło się to w New Hampshire, które jest pięknym i
tajemniczym miejscem, położonym niedaleko Mystery Hill. Oczywiście przypadkiem
jest, że dwie osoby miały incydent w tym miejscu 19 września 1961 roku - a
nazywają się… Hill Betty i Barney.
Mystery Hill - Wzgórze Tajemnic jest nazywane Stonehenge
Ameryki. Znajduje się tam seria kamieni o dziwnym pochodzeniu. W tej również
okolicy w roku 1965 zdarzyło się wiele obserwacji UFO. Trochę na wschód od
centralnej części tego stanu znajduje się święte miejsce Indian. W roku 1800
odkryto tam gigantyczne cmentarzysko. Liczyło ponad dziesięć tysięcy ciał.
Ułożono je koncentrycznie. Znajdują się tu jeziora polodowcowe, otoczone
starymi wulkanami. Ludzie mówią, że jeziora nie mają dna i są ze sobą połączone
podziemnymi tunelami, wyżłobionymi wskutek działalności wulkanów. Mówią
również, że obiekty UFO wpadały do tych głębokich jezior i znikały na zawsze.
Hillowie właśnie powracali samochodem do Portsmouth z
wycieczki nad Niagarę. Zrobili sobie przystanek na burgera w Colebrook i już
zdążali prosto do domu. Była godzina 22.15. Ledwo opuścili tę miejscowość,
Barney zauważył na niebie dziwne światło tuż poniżej Księżyca. Obserwowali,
jak się poruszało. W pewnej chwili usłyszeli serię dźwięków bip, bip, bip, a po
chwili znowu bip, bip, bip. Zorientowali się nagle, że są już parę mil dalej.
Wkrótce dotarli do domu. Betty podzieliła się przygodą ze swoją siostrą, Janet,
która kiedy widziała UFO. Ta nalegała, by powiadomić o tym bazę wojskową Pease
Air Force Base. Złożyła więc sprawozdanie, które przyjął major Paul W.
Henderson. I tu kolejny cudowny zbieg okoliczności. Jest to ta sama baza
wojskowa 509 Bomb Wing, która była wiązana z incydentem w Roswell w roku 1947.
W Pease Air Force Base uczyniono 20 sierpnia notatkę. W raporcie nr 100-1-61 zapisano: "dziwny incydent miał miejsce o godzinie
2.14". Były to dane z radaru. Nie przywiązano wówczas żadnego znaczenia do
tego raportu. Od chwili obserwacji obiektu przez Hillów o godz. 22.15 aż do
sporządzenia notatki przez wojsko minęły cztery godziny, a Hillowie usłyszeli
tylko dwukrotnie serię dźwięków bip, bip, bip, następujących niemal natychmiast
po sobie. Obcy mieli dużo czasu na przebadanie ich, swoim oczywiście sposobem.
Na ich stole operacyjnym wszystko jest inne.
Modus operandi jest dla nas nowy. Nie znają go lekarze, a tym bardziej
pacjenci, nie mogli więc niczego sobie przypomnieć, musieli przeżyć fizycznie.
Znana badaczka UFO, Jenny
Randles, którą miałam okazję spotkać na zjeździe w Londynie i z powodu której
doznałam niezwykłej i trafnej wizji paranormalnej, przeprowadziła studium w
celu oddzielenia prawdziwych relacji ze spotkania z Obcymi od wymyślonych.
Testowi poddała jedenastu mężczyzn i dziewięć kobiet. Poproszono ich, aby
wymyślili porwanie przez Obcych i je opisali. Gdyby się okazało, że opisy porwań
wymyślonych i prawdziwych były podobne, oczywisty wniosek sam by się narzucał.
Aż dziewięćdziesiąt
procent badanych opisało sposób, w jaki się dostali na statek. Podali, że
przyprowadzili ich Obcy uzbrojeni w broń, wystrzelającą promienie. Jak wiemy,
porwani opisują, że przeniknęli do statku wchodząc w okrąg światła, bryłę
światła lub towarzyszą im Szaraki. Opisując wygląd Obcych, pięćdziesiąt pięć
procent respondentów stwierdziło, że byli niscy, a dwadzieścia pięć procent
uznało ich wzrost za wysoki. Nikt nie napomknął nawet o Szarakach. Mimo że aż
dziewięćdziesiąt procent porywanych opisuje badania medyczne, żadna osoba ankietowana przez Jenny Randles nawet o tym nie napomknęła.
A jakie były powody
porwania ich na statek: trzydzieści pięć procent ankietowanych podało, że Obcy
chcieli im udzielić pomocy. Żaden natomiast z porwanych w Wielkiej Brytanii nie
podał, że został przeniesiony na pokład dla jakiegokolwiek korzystnego powodu.
Jak widać, opisy prawdziwe i wymyślone różnią się całkowicie, nie zgadzają się
w żadnym punkcie. Najistotniejszą różnicą jest brak napomknienia o
przeprowadzaniu przez Obcych badań medycznych. Doktor G. Miller wykazał, że
opisy medycznych procedur, przeprowadzanych na statkach są tak różne od naszej
ziemskiej medycyny, że jest całkowicie niemożliwe, by taki opis został
zaczerpnięty z wyobraźni tych ludzi. Gdyby
więc chociaż jeden z ankietowanych przez Jenny Randles wymyślił sobie medyczne
badanie, przeprowadzane na statku, jego opis przedstawiałby w stu procentach
procedury stosowane przez ziemskich lekarzy.