poniedziałek, 27 listopada 2017

Nikt nie odgadł


A może ludzie porwani przez Obcych i poddani badaniu lekarskiemu po prostu to sobie wymyślili? Ale po pierwsze: kosmiczni lekarze nie noszą gumowych rękawiczek ani żadnej odzieży ochronnej. Owszem, to zabawnie brzmi, ale specjalnie podaję taki szczegół. 


Przerażają nas szpitalne inwazyjne procedury, boimy się wszelkich interwencji chirurgicznych - rozcinania skóry, potem zszywania, nawet zastrzyków. Może więc osoby, mające w bolesnej pamięci siebie na lekarskim białym łóżku, widzące lekarzy w zielonych fartuchach, trzymających skalpele czy strzykawki, nie mogąc zapomnieć drżenia, strachu i bólu, opowiadają potem psychologom pod hipnozą, że przechodzili badania przez Obcych w oświetlonej sali statku kosmicznego, unoszącego się ponad ich domem.
Wszelkie ich techniki badań i medyczne procedury są nam całkowicie obce, nie mają nic wspólnego z ziemskimi metodami, nie są znane naszym lekarzom, więc osoby utrzymujące, że przechodziły badania, nie mogą ich sobie przypominać. Nie możemy wspominać tego, czego nie przeżyliśmy. Absolutna odrębność technik badań jest najlepszym dowodem ich prawdziwości: zdarzyły się naprawdę, a nie w umyśle lub wyobraźni człowieka. Wszak podstawową zasadą filozoficzną jest formuła Kanta: "Nie masz tego w umyśle, co nie było w zmysłach".
Gdyby relacje o procedurach medycznych, stosowanych przez Obcych, były wspomnieniami bolesnych zabiegów chirurgicznych, zapisanych w podświadomości i z niej odczytanych, nie mogłyby być całkowicie różne od procedur stosowanych przez naszych lekarzy. Najistotniejszą cechą tych relacji jest różnica pomiędzy technikami stosowanymi przez Obcych i naszymi. Rozbieżności  są tak znaczące, że przekreślają założenie o pochodzeniu ich z umysłu człowieka. Nie można przypomnieć sobie tego, czego nie przeżyliśmy.
Doktor G.Miller wykazał, że Obcy ignorują układ naczyniowy, oddechowy, limfatyczny. oddechowy, limfatyczny i cały system organów wewnętrznych od pępka aż po klatkę piersiową. Dlaczego, czy je znają, czy raczej realizują swój projekt, a te organy do niego nie należą. Wydaje się, że nie są więc zainteresowani organami znajdującymi się w górnej części brzucha. Nie badali nigdy wątroby, śledziony, żołądka ani trzustki, a na tych właśnie organach koncentruje się uwaga naszych lekarzy.
Obcych nie obchodzą główne organy, mające decydujące znaczenie dla podtrzymywania życia człowieka. Ich interesuje czaszka. W najwyższym stopniu zajmują się szczegółowym jej badaniem. Robią to jednak w dziwny sposób. W ogóle go nie znamy. Nie mamy żadnych procedur umożliwiających skanowanie zawartości mózgu, musimy się ograniczyć do zadawania pytań.
Koncentracja uwagi obcych na skórze ciała człowieka wydaje się być przesadna, ale tak nie uważam. Porwani utrzymują, że ich skóra jest oglądana co do milimetra. Co więcej, Obcy są zdziwieni lub podekscytowani, gdy widzą blizny czy nowe znamiona.
Ludzie również dość dokładnie opisują wygląd skóry Obcych. Nie ma w w niej nic ludzkiego, w niczym nie jest podobna do naszej. Przypomina raczej skórzany płaszcz, czy gładką skórę na torebki czy buty. Nie wiem, czy sobie uświadamiamy, że nasza skóra jest największym organem i ma wiele funkcji: oddycha, wchłania i wydziela. Składa się z wielu warstw, jest unerwiona, ukrwiona, przewodzi wrażenia, doznania i sygnały, wręcz czujemy skórą, czy coś przez skórę, wrażenia podświadome, pozazmysłowe. Nic więc dziwnego, że tak fascynuje obcych, opakowanych w coś nieprzewodzącego być może żadnych sygnałów. Obcy wchłaniają wręcz nasze emocje, czy zdają sobie sprawę z roli naszej skóry w produkowani i doznawaniu emocji?
Kobiety często opisują badania ginekologiczne przeprowadzane przez Obcych, jednak są całkowicie inne, brak im podstawowego elementu, ogólnie znanej czynności, wykonywanej przez naszych lekarzy. Laparoskopia wymaga nacięcia skóry, a stosowana przez naszych lekarzy igła ma znacznie większą średnicę. W badaniach, przeprowadzanych przez Obcych ważną rolę pełnią wszelkiego rodzaju igły, ślady po ich wkłuwaniu widać rankiem, gdy człowiek zostaje z powrotem włożony do własnego łóżka. Na skórze często widać ślady po wkłuciu w postaci trzech punktów, tworzących trójkąt. Często igły są wkłuwane w pępek, jak to było w przypadku Betty Hill, opisanym w książce "The Interrupted Journey" przez Johna G. Fullera.  Różnica pomiędzy techniką Obcych a ziemską jest zasadnicza. Chociaż ten przypadek został nagłośniony, to jednak dodaję garść uwag.
Zdarzyło się to w New Hampshire, które jest pięknym i tajemniczym miejscem, położonym niedaleko Mystery Hill. Oczywiście przypadkiem jest, że dwie osoby miały incydent w tym miejscu 19 września 1961 roku - a nazywają się… Hill Betty i Barney.
Mystery Hill - Wzgórze Tajemnic jest nazywane Stonehenge Ameryki. Znajduje się tam seria kamieni o dziwnym pochodzeniu. W tej również okolicy w roku 1965 zdarzyło się wiele obserwacji UFO. Trochę na wschód od centralnej części tego stanu znajduje się święte miejsce Indian. W roku 1800 odkryto tam gigantyczne cmentarzysko. Liczyło ponad dziesięć tysięcy ciał. Ułożono je koncentrycznie. Znajdują się tu jeziora polodowcowe, otoczone starymi wulkanami. Ludzie mówią, że jeziora nie mają dna i są ze sobą połączone podziemnymi tunelami, wyżłobionymi wskutek działalności wulkanów. Mówią również, że obiekty UFO wpadały do tych głębokich jezior i znikały na zawsze.
Hillowie właśnie powracali samochodem do Portsmouth  z wycieczki nad Niagarę. Zrobili sobie przystanek na burgera w Colebrook i już zdążali prosto do domu. Była godzina 22.15. Ledwo opuścili tę miejscowość, Barney zauważył na niebie dziwne światło tuż poniżej Księżyca. Obserwowali, jak się poruszało. W pewnej chwili usłyszeli serię dźwięków bip, bip, bip, a po chwili znowu bip, bip, bip. Zorientowali się nagle, że są już parę mil dalej. Wkrótce dotarli do domu. Betty podzieliła się przygodą ze swoją siostrą, Janet, która kiedy widziała UFO. Ta nalegała, by powiadomić o tym bazę wojskową Pease Air Force Base. Złożyła więc sprawozdanie, które przyjął major Paul W. Henderson. I tu kolejny cudowny zbieg okoliczności. Jest to ta sama baza wojskowa 509 Bomb Wing, która była wiązana z incydentem w Roswell w roku 1947.
W Pease Air Force Base uczyniono 20 sierpnia notatkę. W raporcie nr 100-1-61 zapisano: "dziwny incydent miał miejsce o godzinie 2.14". Były to dane z radaru. Nie przywiązano wówczas żadnego znaczenia do tego raportu. Od chwili obserwacji obiektu przez Hillów o godz. 22.15 aż do sporządzenia notatki przez wojsko minęły cztery godziny, a Hillowie usłyszeli tylko dwukrotnie serię dźwięków bip, bip, bip, następujących niemal natychmiast po sobie. Obcy mieli dużo czasu na przebadanie ich, swoim oczywiście sposobem.
Na ich stole operacyjnym wszystko jest inne. Modus operandi jest dla nas nowy. Nie znają go lekarze, a tym bardziej pacjenci, nie mogli więc niczego sobie przypomnieć, musieli przeżyć fizycznie.
Znana badaczka UFO, Jenny Randles, którą miałam okazję spotkać na zjeździe w Londynie i z powodu której doznałam niezwykłej i trafnej wizji paranormalnej, przeprowadziła studium w celu oddzielenia prawdziwych relacji ze spotkania z Obcymi od wymyślonych. Testowi poddała  jedenastu mężczyzn i dziewięć kobiet. Poproszono ich, aby wymyślili porwanie przez Obcych i je opisali. Gdyby się okazało, że opisy porwań wymyślonych i prawdziwych były podobne, oczywisty wniosek sam by się narzucał.
Aż dziewięćdziesiąt procent badanych opisało sposób, w jaki się dostali na statek. Podali, że przyprowadzili ich Obcy uzbrojeni w broń, wystrzelającą promienie. Jak wiemy, porwani opisują, że przeniknęli do statku wchodząc w okrąg światła, bryłę światła lub towarzyszą im Szaraki. Opisując wygląd Obcych, pięćdziesiąt pięć procent respondentów stwierdziło, że byli niscy, a dwadzieścia pięć procent uznało ich wzrost za wysoki. Nikt nie napomknął nawet o Szarakach. Mimo że aż dziewięćdziesiąt procent porywanych opisuje badania medyczne, żadna osoba ankietowana przez Jenny Randles nawet o tym nie napomknęła.
A jakie były powody porwania ich na statek: trzydzieści pięć procent ankietowanych podało, że Obcy chcieli im udzielić pomocy. Żaden natomiast z porwanych w Wielkiej Brytanii nie podał, że został przeniesiony na pokład dla jakiegokolwiek korzystnego powodu. Jak widać, opisy prawdziwe i wymyślone różnią się całkowicie, nie zgadzają się w żadnym punkcie. Najistotniejszą różnicą jest brak napomknienia o przeprowadzaniu przez Obcych badań medycznych. Doktor G. Miller wykazał, że opisy medycznych procedur, przeprowadzanych na statkach są tak różne od naszej ziemskiej medycyny, że  jest całkowicie niemożliwe, by taki opis został zaczerpnięty z  wyobraźni tych ludzi.   Gdyby więc chociaż jeden z ankietowanych przez Jenny Randles wymyślił sobie medyczne badanie, przeprowadzane na statku, jego opis przedstawiałby w stu procentach procedury stosowane przez ziemskich lekarzy.


środa, 22 listopada 2017

Wymyśl to i narysuj



Porwania dzieci wciąż wywołują u mnie ogromne emocje, a przecież tylko o nich czytam. A jak się czują ci, którym to się zdarzyło naprawdę? Przeżycie było tak silne i rozdzierające psychikę, że nie mogą się z tym pogodzić i dojść ze sobą do ładu. Minęły dziesiątki lat, a oni wciąż widzą prerażające sceny i nie mogą niczego zrozumieć. Porwania zachodzą nie  tylko w USA. Tam uznano, że są godne badań naukowych, przeprowadzanych przez lekarzy psychiatrów z kilkudziesięcioletnią praktyką oraz specjalistów z wielu dziedzin.

Takie zdarzenie miało miejsce również w moim mieście, niedaleko mojego domu. Był rok 1970, ale dopiero teraz dostałam list: "Szanowna Pani Emmo, postaram się jak najbardziej wiernie opisać to, co zapamiętałem".
Chłopiec spał w swojej sypialni na pierwszym piętrze, oddalonej od reszty mieszkania. Pamięta swoje łóżeczko ze szczebelkami. W środku nocy obudziło go cykanie, jakby przed zapaleniem piecyka gazowego "Junkers". Nie ustawało, nagle nastąpił potwornie jasny rozbłysk światła. Pojawił się okrąg światła, który go  pochłonął. Znalazł się w przestrzeni, otoczonej światłem. Pojawiły się dwie sylwetki, bardzo chude, jakby wykonane z jakiegoś kabla. Głowy miały nieproporcjonalnie ogromne i naprawdę ohydne, wyglądały jak nadmuchane worki, bezkształtne, ściśnięte u wylotu. Najbardziej go przeraziły ich oczy, czarne i ogromne. Nie było widać źrenic, ale wzrok przeszywał. Mieli w rękach rurki ze światełkami na końcu, chyba podłączone do urządzenia. Wepchnęli je dziecku do ust i do pępka, co bardzo bolało. Bardzo się bał i płakał. Szary starał się go uspokoić i pocieszyć. Potem pamięć się urywa, znalazł się z powrotem w pokoju. Płakał tak strasznie, że ojciec usłyszał i przyszedł. Pozostał ogromny lęk przed zostaniem w ciemnym pokoju, zawsze musiała się palić nocna lampka. Silny lęk przed pozostaniem w nocy w pustym ciemnym pokoju nie ustąpił mimo upływu dziesiatków lat. Przez wiele lat rysował  te potwory,  mówiąc że to są kościotrupy których się bardzo boi. Nie było to bynajmniej ostatnie spotkanie.
Straszne wydarzenia zapisały się w jego pamięci na zawsze. Zetknęłam się również z relacją dorosłej osoby. Pamiętała spotkania, które się jej zdarzały od jej piątych urodzin. "Nie miałam żadnych tak zwanych snów ani wizji, wszystko przeżyłam w stanie świadomości". Opowiada, co dokładnie pamięta.  Jako dziecko wciąż się gdzieś "gubiła". Nikt nie mógł jej odnaleźć przez kilka godzin mimo wielokrotnego przeszukiwania calego domu. Niespodziewanie "odnajdywała się" w miejscu, które kilkakrotnie przeszukiwano.
Powiedzmy, że miała na imię Mary. Kiedy miała pięć lat, jechała z ojcem samochodem. Było późne lipcowe popołudnie, ale jeszcze przed zachodem słońca. Było gorąco. Ojciec skierował się na wąską i pustą drogę skrótu, który znał. Nagle silnik samochodu zgasł. To był nowy samochód Plymouth, niczego mu nie brakowało. Ojciec jednak nie mógł go uruchomić, wysiadł, by podnieść maskę samochodu. Mary krzyczała, by nie wysiadał. Otworzył drzwiczki i przeszedł na przód samochodu. Dziewczynka nagle poczuła przeraźliwe zimno. Miała wrażenie, jakby ktoś wypompował gorące powietrze i wtrysnął mroźne, a stało się to w mgnieniu oka, jakby za naciśnięciem guzika. Zaczęła krzyczeć: "Tato, wróć". Ojciec zatrzasnął maskę samochod i od strony siedzenia kierowcy podszedł do okna, które było otwarte i powiedział: "Wszystko OK". Wsiadł do samochodu i starał się uspokoić płaczącą córeczkę. Nie wie, czego się tak strasznie bała. Niczego przecież nie widziała. Nagle silnik zaczął samoistnie pracować, ojciec nie dotknął kluczyka w stacyjce. Kiedy przyjechali na miejsce, dom był zamknięty, okna ciemne, była noc. Na drzwiach wisiała przypięta kartka. Napisał ją kolega, z którym miał się spotkać: "Nie mogłem dłużej czekać". Ojciec spojrzał na zegarek i wykrzyknął: "Co się stało z czasem?" Była już blisko dziesiąta wieczór. Od miejsca, gdzie się zatrzymali było nie więcej niż pół godziny. Ojciec odkrył małe ranki na jej nodze i blisko oka. Przez całe swoje życie miała wiele spotkań jako dziecko i jako
Przez całe swoje życie miała wiele spotkań jako dziecko i potem jako
dorosła osoba.
Wydawało się, że Obcy wyselekcjonowali ją do swoich celów. Nigdy nie mogła ich odgadnąć, podobnie jak ów mężczyzna, który zechciał się ze mną podzielić swoim przeżyciem. Kobieta widywała tajemnicze obiekty na niebie.
Pewnego dnia skręcała właśnie w prawo, w kierunku swej farmy. Była blisko. Nie miała pojęcia, co się zaraz wydarzy. Pojawiło się  światło, oślepiająco ostre, raziło w oczy. Widziała również niebieskie światła po lewej i po prawej stronie statku.  Znajdowało się od niej w odległości pięciu mil. Kiedy dojechała na miejsce, brakowało jej 45 minut, czas zniknął. Co  nią robili w tym czasie?
Dwa tygodnie później, 2 stycznia zdarzyło się coś niezwykłego, dziwacznego i wręcz zabawnego. Wracała właśnie swoim pickupem z biznesowego obiadu. Jej samochód był wypełniony świątecznymi prezentami, zapakowanymi w piękne pudełka. Znajdowały się w nich  głównie różnego rodzaju ciasta, wypieki i słodycze. Zobaczyła nagle przez przednią szybę trzy ostre światła. Wiedziała, czego może się spodziewać. Zaczęła wrzeszczeć: "Nie! Nie! Nie róbcie tego znowu!". Mrugnęła, a kiedy ponownie podniosła powieki, znajdowała się osiem mil dalej po przeciwnej stronie farmy. Ogarnęło ją straszne uczucie paniki. W samochodzie panował nieprzyjemny odór, prezenty zostały rozrzucone po podłodze. Ktoś pozdejmował opakowania z pudełek i nieudolnie zawinął je z powrotem. Na ręku pojawiła się trójkątna, krwawiąca rana.
W USA prowadzono badania na całymi rodzinami, prześladowanymi przez Obcych. Pojawiło się pojęcie o wielopokoleniowości. Być może uda się nam tu przybliżyć do pewnej konkluzji, będącej czymś w rodzaju wyjaśnienia.
Pewnego dnia tę kobietę odwiedzili jej krewni. Zajęta rozmową z bliskimi, nie zwracała uwagi na swoją wnuczkę, Sally, która miała niespełna pięć lat. Dziewczynka była pochylona nad rysunkiem, a kiedy skończyła podniosła go, mówiąc: "Popatrz, babciu". Spojrzała: "Nie chcę tego opisywać", pomyślała. Wiedziała, na co patrzy. "A więc, co narysowałaś, Sally?" "Przecież wiesz, babciu", odpowiedziała dziewczynka.
Na środku kartki widniał trójkąt, skierowany w dół. Po obu jego stronach dziewczynka narysowała po jednej twarzy, w środku czerwony wir, a u dołu zielone światło. Wyjaśniła, że to kosmiczny statek. Zielone światło się pojawiło, gdy drzwi były otwarte i mogła wejść do wewnątrz. Ponad statkiem dziewczynka narysowała wiele kresek czerwonych, niebieskich i zielonych, wyjaśniając, że się obracają i statek jest w ruchu. Po lewej stronie znajdowały się kreski i dziewczynka wyjaśniła, że jest to tunel, przez który jej przyjaciel ją zabiera gdzieś daleko,  Narysowała również niebieską postać, wyjaśniając, że jest to jej "przyjaciel", który jest szary, ale nie ma takiej kredki. Ramiona i nogi pozostawiła w zarysie bez koloru, gdyż były bardzo chude. Sally bierze czarną kredkę i pokrywa czarnym kolorem białą kartkę. Rysuje pudełko. Będzie mogła się w nim ukryć. Ma również klucz, nikt nie otworzy pudełka. Czyni to po to, by tajemniczy "przyjaciel" nie zabrał jej ze sobą. Nie chce się z nim "bawić" ani też nigdzie z nim iść.
Kolejne wydarzenia jeszcze bardziej ją przeraziły, gdyż siadała na brzegu łóżka Sally, by jej powiedzieć dobranoc, a dziewczynka opowiadała o swoim przyjacielu w szarym kolorze i z dużymi czarnymi oczami. Rzekomy ów przyjaciel cały czas bawił się z dzieckiem i co wieczór przychodzi, by życzyć dobrej nocy.
Kiedyś Sally narysowała mur na kartce papieru, którego nikt nie może przejść. Kryła się również w szafie, przerażona, że nikt nie może udzielić pomocy. Wie, że za drzwiami jest niebieskie światło. W ataku desperacji i przerażenia zdziera odzież z wieszaków i upycha od wewnętrznej strony drzwi. Robi to w szalonym pośpiechu, by światło jej nie dotknęło. Jeśli jej nie dosięgnie, będzie uratowana.
Dzieci oprócz "wyobrażonych" przyjaciół miewają inne osoby, z którymi się kontaktują. Pewien chłopiec mówił, że ma anioła, który go strzeże. Uważał wówczas, że jest to rezultat jego katolickich wierzeń, ale kiedy dorósł, odrzucił to przekonanie. Dziewczynka opowiadała, że jako dziecko miała wyobrażonego psa, który zabierał ją do miejsc, gdzie dzieciom nie wolno się udawać. Pies był szary.
Wszystkie te relacje są podane z punktu widzenia dziecka, które używa takich słów jak zabawa, piesek, przyjaciel. Dowodzą one, że wydarzenia zaszły w rzeczywistości. Dzieci opowiedziały, co zapisało się w ich pamięci. Dopiero jednakże regresja hipnotyczna wydobywa z nich prawdę o miejscu, do którego zabierał je ów "przyjaciel" w szarym kolorze i na czym polegały "zabawy". Pewne fakty zapisały się w następujący sposób w głębokich warstwach pamięci pewnej dziewczynki.
Opowiadała o ludziach, którzy mieszkają wysoko w niebie i zabierali ją do domu, który znajduje się tam wysoko. Będzie miała tam dzieci i one zostaną zabrane gdzieś w inne miejsce. Pamiętała również, że kiedy miała dziewięć lat, Obcy objaśniali działanie jej systemu rozrodczego. Podczas jednego z porwań pokazali jej w domu w niebie jej siostrę, która wyglądała dokładnie tak jak ona. Była klonem.
Podczas regresji hipnotycznej opisywała, że posadzono ją w pokoju urodzeń, mieszczącym się na statku kosmicznym, i pokazano hybrydowe dzieci. Kazano jej przytulić jedno z nich i zaśpiewać kołysankę. Dziecko miało trzy miesiące. Mówiono jej również o kosmicznym macierzyństwie. Takich relacji jest bardzo wiele. Czyżby te wszystkie dzieci musiały pełnić tę funkcję? Na tym polegała "zabawa"?
Te wyjaśnienia łączą się z relacjami dorosłych, którzy opowiadają, że pobierano im materiał rozrodczy. Wiele wskazuje na to, że Obcy przeprowadzają pewien projekt. Należy się zastanowić, czy jego celem jest wprowadzenie zmian w genetyce człowieka. Istoty hybrydowe mają jednak poważne braki w wyglądzie zewnętrznym, są słabe, jakby niezdolne do życia. Ich psychika jest szczątkowa. Czy gdzieś dojrzeją, czy ich istnienie ratuje kosmiczne narody?


Obecnie rodzice mieliby poważne trudności w oddzieleniu prawdy w relacjach swoich dzieci. Ich rysunki nie byłyby żadnym dowodem, gdyż w literaturze dziecięcej i w filmach pojawiają się nagminnie postacie dzieci kosmitów, noszących różowe skafandry i hełmy. Latają na kosmicznych spodkach i dokonują teleportacji. Nasza świadomość i kultura zaakceptowała ich istnienie na poziomie dzieci. Dorośli wciąż szukają naukowego dowodu.

sobota, 18 listopada 2017

Nordycy rulez


To wysocy humanoidzi o niebieskich oczach, zaklasyfikowani jako typ nordycki, pełnią kierowniczą rolę w pustych i przerażających salach badań. Zarządzają Szarakami i traktują ich jako istoty podległe. To mnie bardzo niepokoi, czyżby zależność naszych przekonań i symboli była aż tak znacząca?


Przypadki porwań dzieci wydają się szczególnie przerażające, lecz i przekonujące. Relacje dorosłych odrzucamy wzruszeniem ramion: "Przypadek". Czy opisy doświadczeń dzieci mamy uznać za spotkanie z wymyślonym przyjacielem? Doświadczony badacz, Bud Hopkins pokazywał dzieciom obrazki: Santa Claus, Batman, klaun, policjant, dziewczynka, Żółw Ninja, typowy Szarak, chłopczyk, czarownica, szkielet. Dziewięcioletni chłopczyk wykrzyknął: "Znasz moich przyjaciół".

Pewna dziewczynka skarżyła się na swoją lalkę, która zrobiła w nocy coś okropnego. Następnego dnia wszystkie lalki zostały poszarpane. Kiedy dorosła, nie pozwalała swoim córeczkom bawić się lalkami. Niechęć i fobia minęły, gdy psychiatra ujawnił jej porwanie podczas dzieciństwa.

Dzieci bywają odwiedzane przez bezwłose Szaraki, o okrągłej głowie, trzymające kulę, świecącą neonowo zielonym światłem. W dwu innych przypadkach dzieci opisywały lśniące kule światła. Dzieci opisują również istoty o pomarańczowej skórze. delikatne Szaraki oraz dobrze zbudowane pomarańczowe osoby.

"Star Trek", mój ulubiony serial, pokazywał życie astronautów na statku "Enterprise" wyłącznie od strony wykonywania zadań. Ich osobiste pokoje, o ile takie były, sypialnie, łóżka spełniały wyłącznie rolę użytkową. Nawet automaty do produkcji żywności wydawały geometryczne, standardowe porcje, ale były. Nic takiego nie ma miejsca na statku Obcych. Porwani nie wspominają o łazienkach, łóżkach czy kuchniach. Pomieszczenia są pozbawione dekoracji. Nie ma ani jednego typowego dla ludzi zdjęcia rodziny, a przecież piloci nie rozstają się ze zdjęciem żony czy synka. Obcy nie sypiają, nie jadają, nie bywają rozgniewani, nie żartują. Są pozbawieni emocji. Nasze, ludzkie emocje są według mnie ich największą sprawą.
Na 203 przypadki, w których jest opisywany wygląd istot, 137 są humanoidami, 52 ludźmi, 14 niehumanoidalne. Większość humanoidów to wysocy blondyni, w typie nordyckim, Nordole. Bywają istoty przypominające mumie czy znaną kukłę z reklamy opon Michelin. Widuje się nawet kudłate karły czy trole. A tak na marginesie, te kudlate karły szczególnie mnie interesują, gdyż przeszły do bajek, co jest ważnym procesem przemiany symbolu.
Nordycy mają żywe niebieskie oczy i nimi właśnie wpatrują się w oczy człowieka, rozciągniętego na stole do badań. Pochyla się tak nisko, że niemal dotyka twarzy. Patrzy intensywnie, wbija człowiekowi do mózgu obrazy i wysysa emocje, które wciąż stanowią dla obcych coś nadzwyczaj pożądanego, cennego i niemożliwego do zrozumienia. Cóż, chłodny robotyczny obcy nie jest w stanie pojąć naszych gorących uczuć czy głębokiego przerażenia, które jest niby czarna woda. To dla nich obce.
Kiedy niemal dotykają twarzy, człowiek nie czuje lekkiego powiewu wiatru, który jest oddechem. Urodziwy Nordol nie oddycha. Każdy wygląda tak samo. Już nasza nauka zbliża się do zrozumienia ich jednolitości i nazywa ich klonami.
Nordol może z góry traktować Szaraki, mając wzrost przystojnego Ziemianina, a więc metr osiemdziesiąt. Szaraki, licząc zaledwie 90 cm, sięgają im do paska. Porwani ludzie opisują twarze Szaraków jako owadów czy modliszek, tymczasem Nordol, o jasnych włosach sięgających do ramion, spogląda ze zrozumieniem i miłością. Ma wręcz ojcowskie cechy, troskliwość, opiekuńczość, jest młody i wszystko wie. Nosi dopasowany uniform. Tylko mu skrzydeł brakuje, by mógł pełnić rolę Anioła Stróża. Dostał je na innym polu symboliki.
Towarzyszą mu Reptilianie, o jaszczurze gładkiej skórze, równe mu wzrostem, o obliczu przypominającym dinozaury. Przyglądają się kocimi oczami, w których lśnią złociste szczeliny. Mają cztery pazury połączone brązową skórą. Nieprzyjemne, wredne, groźne i fałszywe. Czym są, psychodynamicznymi istotami? To niepewne założenie.
Małe Szaraki o dużej głowie, wybrzuszonej z tyłu, mają gładkie rysy, szczątkowe nozdrza i podbródek. Brak im uszu, nie mają włosów. Porozumiewają się telepatycznie. Niesamowite są ich oczy, z pewnością noszą specjalny typ gogli, tak to nazwijmy, do skanowania mózgów porwanych. Patrzą i nawet nie mrugną swymi czarnymi migdałowymi oczami.
Korpusy ich są płaskie, cienkie, nie wygląda na to, że mają jakiekolwiek organy poniżej pasa. Nie wydaje się, by mieli układ kostny czy mięśniowy. Nie mają nadgarstków, tylko trzy palce, porwani nie zauważyli kciuka po przeciwnej stronie dłoni.
Wydaje się, że niektóre istoty można zaklasyfikować do płci żeńskiej, co ludzie czynią raczej intuicyjnie. "Kobiety" wydają się być delikatniejsze i mają wdzięk.
Wielu porwanych donosi o kilkukrotnych badaniach na statku. Lekarz dał jednemu z takich ludzi posthipnotyczną sugestię. Następnym razem człowiek powiedział: "Przejmujemy kontrolę, wiemy, co robicie i w jakim celu". Usłyszał dyskusję, prowadzoną na boku. "Czy mamy przerwać eksperyment?", niepokoił się Nordol. "To wszystko wina Szaraków". No i wszystko jasne, nareszcie ludzka cecha, czy raczej wada.





niedziela, 12 listopada 2017

To nie sen



 

Ludzi wywleka się z łóżek przed świtem. Unosili się w powietrzu, przenikali przez ściany, czując tylko drobne drżenie. Kiedy wrzucano ich z powrotem, przypominali sobie, co im zrobiono. Chcieli wierzyć, że to sen. Czuli, że coś jest nie w porządku. Szukali pomocy psychiatry.

 

Amerykański psychiatra John Mack wyznał, że po czterdziestu latach praktyki żadne z zawodowych doświadczeń nie uczyniło go przygotowanym do zetknięcia z ludźmi, utrzymującymi, że zostali porwani przez ufitów. Poważnie się obawiali, że ich relacje będą odrzucone z niewiarą, a oni sami zostaną wyśmiani. Ich opisy wyglądały jak rzeczywiste wydarzenia, zawierały wiele szczegółów, a co więcej, nie miały wspólnej symboliki. Dla każdej z tych osób przeżycia były bardzo emocjonalne i bolesne, traumatyczne, jak to się teraz mówi.
Czy porywano tylko osoby o określonych cechach, na przykład nadwrażliwych fantastów o umiejętnościach paranormalnych? Nie udało się ustalić jakiegokolwiek wspólnego wzoru psychopatologicznego. Wprost przeciwnie, ludzie odznaczali się psychiczną adaptacją i zdrowiem umysłowym. Nie udało się ich zaklasyfikować do jednego typu osobowości. Nie jest tak, że są porywane tylko osoby wierzące lub szczególnie wrażliwe czy uduchowione lub na odwrót. Psychiatra nie znalazł również jednego wzoru sytuacji rodzinnej, to znaczy - nie są porywane wyłącznie osoby samotne czy rozwiedzione, czy w jakiejkolwiek innej sytuacji społecznej.
Używam określeń ludzie albo porwani, a nie obiekty, czy stosując jakieś inne określenie, rzekomo naukowe i bezstronne. Ufologowie używają słowa "wzięcie", dla mnie jest zbyt obojętne. Byli porywani, cierpieli, nie mogli się pogodzić z potwornością gwałtu, jaki im zadano jako ludziom.
Nie udało się określić porwanych jako grupy mającej cechy wspólne, to znaczy, że tylko pewni ludzie mają takie doświadczenia, które łatwo zaklasyfikować jako fantazje, sny, omamy. Pochodzą ze wszystkich grup społecznych. Psycholog John Mack obejmował badaniami studentów, budowlańców, sekretarki, biznesmenów, pisarzy, komputerowców, muzyków, sekretarki, bramkarze z nocnych klubów, akupunkturzystów, pracowników stacji benzynowych czy urzędników pomocy społecznej.
Niektórzy z nich doskonale funkcjonują w społeczeństwie, potrzebowali tylko wsparcia ze strony psychologa, aby zintegrować na nowo swoje życie; inni czuli się całkowicie przytłoczeni tym przerażającym przeżyciem, pojawiały się u nich filozoficzne refleksje i wymagali większego wsparcia od psychologa.
Rozmawiał z wieloma porwanymi, ich relacje zawierały wspólne cechy, mimo że te osoby nigdy się ze sobą nie komunikowały.
Pierwszym znakiem, że ma nastąpić porwanie, jest niewytłumaczalne pojawienie się niebieskiego albo białego światła, które dosłownie zalewa sypialnię. Slychać również dziwne brzęczenie albo buczenie. Odczuwają niewytłumaczalne wrażenie czyjejś obecności. Widzą postać humanoidalną lub nawet kilka, które asystują człowiekowi aż do unoszącego się w powietrzu statku. Wiem, określenia brzmią zabawnie, wolimy nie wierzyć, że to się stało. UFO stacjonujące ponad domem, gdieś na niebie, ma różne rozmiary, od paru stóp do setek jardów. Często jest srebrzystym albo metalicznym cygarem, spodkiem, miewa kopułę. Spod dna obiektu wydobywa się silne światło: białe, niebieskie, czerwone. Teraz już rozumiemy, że jest związane z napędem. Wokół obiektu bywa rząd okienek, również wypełnionych światłem. Czasami człowiek jest  transportowany wprost przez nocne niebo do statku matki. Widzi zarysy terenu czy swój dom, który obniża się z wielką prędkością. Porwany często się opiera i walczy, na próżno, ale daje to człowiekowi wrażenie, że nie jest bezwolną ofiarą.
Porwania zdarzają się nocą lub podczas wczesnych godzin porannych.
Człowiek mówi sobie, że śni.
Psycholog jednakże doprowadza go wnikliwymi pytaniami do zrozumienia, że w ogóle nie zasnął albo też właśnie się obudził. Człowiek czuje subtelne przesunięcie świadomości, ale ten stan jest realny, a nawet bardziej niż "normalny".
Czasami człowiek doznaje szoku i smutku, kiedy przed psychologiem przekonuje się, że to, co uznał za wygodne tłumaczenie jako sen, było pewnego rodzaju dziwnym, przerażającym i żywym, wyraźnym doświadczeniem, dla którego nie ma żadnego wyjaśnienia.  
Po pierwszym kontakcie, zobaczeniu kosmitów, porwany zazwyczaj jest unoszony w powietrzu, płynie - tego słowa najczęściej używa. Przenika przez ściany domu, okna czy przez dach samochodu. Kilku humanoidów towarzyszy mu w tej drodze, podróży. Jest spraliżowany przez dotknięcie ręką kosmity, czy też jakimś instrumentem. Może poruszać głową, zazwyczaj widzi, co się dzieje, chociaż najczęściej zamyka oczy, żeby zaprzeczyć lub uniknąć realności wydarzenia. Czuje totalną bezradność, pomieszaną z przerażeniem.
Czasem dostaje się do statku przez jego dno albo owalne okna na brzegu. Chociaż najczęściej nie może sobie przepomnieć momentu przejścia. Znalazł się w małym ciemnym pokoju, "poczekalni", westybulu. Zostaje zabrany do dużego pomieszczenia, jasno oświetlonego. Jest chłodno, czasem panuje jakiś odór. Sufit i ściany są półokrągłe, najczęściej białe. Podłoga wydaje się ciemna, czy czarna. Wzdłuż ścian ciągną się urządzenia przypominające komputery. Sala ma kilka poziomów, balkony i alkowy. Żadne z urządzeń ani pomieszczeń nie przypomina niczego, co znamy. Brak mebli, są krzesła, stół na jednej nodze, który może przyjmować różne pozycje, przechylać się w różne strony podczas badania. Panuje sterylna atmosfera jak w szpitalu, jakby mechanistyczna.
Zazwyczaj widzą więcej istot, a te są bardzo zajęte, wykonują różne czynności: monitorują urządzenia i zajmują się porwanym. Wyglądają różnie: są wysokie, jakby przejrzyste, czy nie całkowicie materialne. Widuje się reptilianów, wykonują mechaniczne czynności. Są nordycy, nawet ludzie, używani do czynności pomocniczych. Aktywne są grays, małe humanoidalne szaraki, około czterech stóp.. Mają duże głowy jak gruszki wybrzuszone z tyłu, długie ramiona ztrzema lub czterema długimi palcami, wąski korpus, cienkie nogi. Bezwłose, bez uszu, szczątkowe nozdrza, wąska szczelina na usta, którą rzadko otwierają. Najbardziej wyraziste są czarne oczy, duże, skośne, zaokrąglone od strony nosa, szpiczaste od brzegu głowy. Nie ma białka ani źrenic. Czasem widać oko wewnątrz oka, może są to gogle. Oczy mają wielką siłę, człowiek nie chce w nie patrzeć, unika, czuje przerażnie, utratę woli, tożsamości.
Lider jest wyższy, ma nawet pięć stóp, twarz jak szaraki. Wydaje się starszy, miewa zmarszczki. Kieruje procedurami. Ludzie traktują go ambiwalentnie.
Używają psychicznych znieczuleń. Instrumenty wysyłają energię lub wibracje i człowiek nieco się uspokaja. Jest mniej przerażony czekającym go bólem lub czuje się zrelaksowany. Często jednak terror, przerażenie, ból, wściekłość są tak silne, że znieczulające instrumenty nie mogą zmniejszyć doznań i emocji.
Człowieka rozbierają. Nagiego  lub w koszulinie, kładą na stole. Tam się odbywa większość procedur. Ludzie widują kilku innych poddawanych badaniom. Nawet wielu. Studiowanie wydaje się bez końca, szaraki się wpatrują, ich wielkie oczy, niemal dotykają człowieka. Człowiek czuje, że dokładnie znają zawartość jego umysłu i przejmują nad nim kontrolę.
Pobierają próbki skóry, włosów i próbki organów z wnętrza ciała. Używają różnych instrumentów, opisywanych dość dokładnie. Penetrują wszystko: zatoki, nos, oczy, uszy, inne części głowy, ramiona nogi, stopy, podbrzusze, genitalia, rzadziej klatkę piersiową. Intensywnie chirurgicznie penetrują czaszkę, ludzie uważają, że zmieniają ich system nerwowy. Najczęstszą i najwyraźniej najważniejszą procedurą jest badanie systemu rozrodczego. Instrumenty penetrują podbrzusze, pobierają spermę i jajeczka lub je zamrażają.
Ludzie po wszystkim zgłaszają się do lekarza, pokazują ślady, cięcia zadrapania, wkłucia, ale przecież trudno udowodnić, że są pozostałością po badaniu na statku kosmicznym.
Kilkadziesiąt lat temu badano implanty, wszczepione ludziom. Stwierdzono, że zawierają jakieś włókna i węgiel. Od tamtego czasu nauka postąpiła do przodu i włókna nazywamy nanorurkami. Przez dziesiątki lat implanty badał dr Roger Leir, poświęcając swą karierę naukową, uznając ważność celu. Kiedyś może skonstruujemy urządzenie, noszone przez szaraki i służące do wpływania na umysł i komunikacji telepatycznej i zrozumiemym czemu mają takie wielkie oczy.

Tematowi implantów i dokonaniom doktora Rogera Leira będzie poświęcona dzisiejsza (12 listopada 2017 roku) dyskusja w Radiu Paranormalium. Warto posłuchać, zachęcam.

Na podstawie: "Abduction - a critical reader" by John E. Mack, M.D., professor of psychiatry at the Cambridge Hospital, Harvard Medical School.