piątek, 24 marca 2017

Spacerkiem po kryminałkach




Teraz panuje spokój na Biskupiej Górce, ale kiedyś! Jakież to zdarzały się zbrodnie i wypadki! Mimo ich niesamowitości, wcale do nich nie tęsknimy. Ale gdzie właściwie miały miejsce? Na tych samych ulicach, po których teraz chodzimy, depcząc być może ślady krwi, która zblakła na ziemi, ale nie w naszej pamięci. Trzeba przeprowadzić kryminalne dochodzenie, by stwierdzić: "To tu!"


Dziennikarski spacer poprzez stare gazety przeprowadził Ryszard Kopittke i opisał te straszne zbrodnie, a ja korzystam z jego pracy, licząc na to, że zachęcę do sięgnięcia po jego dzieło. Wiele się działo w latach dwudziestych i trzydziestych. Modną formą rozwiązywania problemów (w pewnych sferach społecznych) stała się bójka na noże.

To „Gazeta Gdańska” ujawniła, że w pewnym lokalu (knajpie?) przy ul. Grenadiergasse wybuchła powstała między gośćmi bójka. Zdemolowano lokal, powybijano szyby. Krewki napastnik dostał nożem pod żebro. Wpadła policja i szybko uspokoiła wrzące namiętności przy użyciu gumowych pałek. Dwóch awanturników zakuto w kajdanki i zawleczono do aresztu. Gdzie była ta knajpka? Bo jak pisze Ryszard Kopittke, jedyny wyszynk przy (obecnej) ulicy Na Stoku znajdował się w budynku z numerem 25. Hm, warto się przespacerować i zobaczyć, jak tam teraz jest. Zachęcam.
Grenadiergasse ma złą sławę. Czteroletnia siostrzyczka zeszła na jezdnię ze swoim dwuletnim braciszkiem. Potrącił go samochód. Rodzeństwo Kwidzińskich mieszkało przy tej właśnie ulicy pod trzydziestym. Z tym nazwiskiem zetknęłam się, robiąc research do mojej powieści o Biskupiej Górce, którą właśnie piszę. Marta S. zwłoki której wyłowiono z Raduni również pochodziła z tej ulicy. Dlaczego się utopiła, może samobójstwo, może zawiedziona miłość albo też zwykły wypadek, co nie jest pociągające dla literatury.
Równie pechowa była ulica Bischofsberg, gdzie pod numerem 24 mieszkał dziewięcioletni Paweł Steinke, potrącony przez samochód. Możemy zlokalizować te fakty, gdyż nie było wtedy ochrony danych osobowych.
Pewien wypadek był trochę podobny do współczesnego wydarzenia. Przy ulicy Bischofshohe, koło góry biskupiej, tuż przed wysokim nasypem, zaparkowano samochód. Dwaj panowie i kierowca udali się do lokalu na obiad. W tym czasie dzieciaki z ulicy zwolniły hamulec, samochód ruszył, nabrał pędu i roztrzaskał się o budynek. Chłopaki zdążyły zwiać. Kierowca, czyli jak wtedy mówiono: szofer, został wywalony z roboty.
Opowiadano mi wczoraj podczas zebrania Stowarzyszenia Biskupia Górka, że stał spalony samochód. Niektórzy mijali go, gapiąc się i nie myśląc, dzieciaki skakały po nim, usiłując zwolnić spalony ręczny hamulec i zjechać, jednak historia się nie powtórzyła. Odpowiedzialna osoba zatelefonowała po Straż Miejską, ta przyjechała w mig, i po zabawie.
Stroma jest Biskupia. Jak to trafnie ujęła Rita Jankowska, tu się zjeżdża zawsze w dół. Jest tak stromo, że na letnich oponach nie podjedziesz. I to się nawet śni. Ktoś miał sen, że zjeżdża bokiem, w poprzek ulicy. Kto potrafi?

P. S. Okazuje się, że wcale nie jest cacy, krew wrze nadal, choć jeszcze nie płynie. Zdemolowana klatka przy Grenadiergasse 7, ach, kto to opisze?

Fot. Wojtek Ostrowski. Na zdjęciu stary strych i jakby ślady krwi rozmazane na kominie

4 komentarze:

  1. po przedwczorajszym powrocie sąsiada z więzienia i demolce klatki przy Grenadiergasse 7 okazuje się historia lubi się powtarzać :)
    m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazuje się, że muszę zmienić początek postu. Scena do powieści, opiszemy?

      Usuń
  2. Niezwykle ciekawy, oryginalny tekst,szlakiem kronik prasowych i opowiadań, soczyste jak krwi posocze, dochodzenie kryminalne. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodałam tylko trochę poloru literackiego do zwykłej bójki na noże.

    OdpowiedzUsuń