Sama nie wierzę w to, co mi się zdarza, a jednak to się dzieje. Czyż mam uwierzyć w kosmiczny spisek sił paranormalnych? I czemu mnie wybrały na wykonawcę swoich szalonych i niezrozumiałych zamierzeń?
- Co pan tak siedzisz na tym murku? - spytał kierowca taksówki, widząc mężczyznę bez nogi.
- Zgubiłem protezę - odpowiedział. - Taki byłem napruty.
- Czy to ta? - Taksówkarz podniósł rękę. - Leżała za latarnią.
- I wręczył drewnianą nogę człowiekowi bez nogi.
Biedny niepełnosprawny, nazywany niegdyś kaleką, ale teraz
poprawność polityczna i szacunek do wszelkich istot nie pozwala używać trafnych
określeń, więc onże (czy jest takie słowo, Word podkreślił na czerwono) zaczął
z radością wymachiwać protezą. Wrzeszczał przy tym jakieś słowa, wyrażające
wielki entuzjazm. Nie będę ich tutaj przytaczać, mimo że są używane nie tylko
przez meneli i pijaczków na murku, ale przez wykształcone elity, i po tym je
poznajemy. Nie będę ich tu powtarzać, gdyż wszyscy je znają, a ich liczba
spowodowałaby, że styl stałby się rozwlekły.
Proteza zataczała koła ponad głową pijanego jeszcze
beznogiego, miał krzepę w rękach, wszak musiał rekompensować brak nogi i nagle
bang! Big bang! Gorzej niż pierwotny wybuch, który stworzył wszystko. Taksiarz
dostał piętą protezy prosto w łeb, ten dobry, który mu podpowiadał miłosierne
uczynki. Padł na glebę. Znalazł go mój znajomy, który mi opowiedział tę
historię na ulicy, gdy odprowadził kuśtykającego pijaczka do jego kanciapy.
Pożegnawszy się, idę dalej tą samą dziwną i niesamowitą
ulicą, choć jeszcze tego nie wiem. Oto w mieszkalnej suterenie, oświetlona
kuchnia, świeżo po malowaniu, nie powiesili jeszcze firanek. Na środku stół. Pod nogę
mężczyzna podkłada klocek. Kobieta w obu rękach niesie półmisek. A na nim co?
Nóżki wieprzowe. Stawia na stole, siadają na krzesłach, ujmują nóżki, wbijają w
nie zęby, nagle noga od stołu odpada, półmisek bęc na podłogę, wali faceta w
głupi łeb, gdyż nie umiał podłożyć porządnie klocka. Facet upada i trach! Noga
złamana.
Przyspieszam kroku, czyniąc to ostrożnie, gdyż wiem, że już
jestem włączona we wzór, tylko jeszcze nie pokazano mi jak. Przed sklepem zagaduje
mnie kobieta, ot, bez powodu. Mówi, że ma rozrusznik, mimo to musi dużo się
ruszać, gdyż mąż chodzi o kulach. Odsuwam się szybko, gdyż zatrzymuje się
samochód, uchylają się drzwiczki i co? Wysuwa się noga, która maca, gdzie można
się postawić. Z przeciwnych
wychodzi mężczyzna, pomaga kobiecie wysiąść, ta trzyma
drugą nogę podgiętą i kuśtykając, idzie do klatki schodowej.
Uciekam, w domu włączam wp pl. Tytuł "Mąż bił ją
protezą nogi". Czy już się skończyło, czy nic mi nie grozi? Klik! Pilot
telewizora: Poirot, właśnie ten odcinek, w którym kobieta, wysiadając z
samochodu, wysuwa nogę w eleganckim pantofelku i stąd pomyłki co do tożsamości.
Rozumiem, to jest wyjaśnienie: nie o mnie chodzi, nic mi nie grozi. Dlaczego mnie to się zdarza? No nie wiem, jestem noga. Chyba nie.
(fot.kozaczek.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz