środa, 18 stycznia 2017

Nie przegap

Lubię się gapić na ludzi. Pochylam głowę, by nie było widać spod ronda i szala, że świdruję oczami, mam zresztą obojętną minę. Nie krytykuję, bynajmniej, zachowania. Wygląd, zasłyszane rozmowy to dla mnie paliwo literackie. I możliwość kontaktu w realu, a nie on line.  

Tramwaj to scena teatralna, gdzie każdy odgrywa swój dramat. Nie zobaczę tego, siedząc za kierownicą, śledząc światła samochodów przed przednią szybą, nie mogę się oglądać, jak to jest na filmach akcji, gdy Sylvester S., pędząc dwieście, wali z automatu do tyłu. Celnie. Za każdym razem.

Ruszamy przystanku, kurtyna w górę. Z początku siedzą, podparłszy brodę ręką i patrzą, przez okno, nie widząc. "O, sjupermarket, promocje". Błysk w oku. "Hamuj durniu, skrzyżowanie, tramwaj ma pierwszeństwo". Pięść się zaciska, a ja widzę cię, widzę. Nie jest ładnie gapić się prosto w twarz lub przesuwać wzrokiem po sylwetce, jak to czynię, ale nikt na mnie nie patrzy, bo oni są grzeczni, nieprawdaż?

O, dzwoni komórka. Zaczyna się: przenosimy się z tramwaju do rzeczywistości wirtualnej. "Jesteś w klubie? Nocnym?" Super: ktoś się zwierza sąsiadce obok: zero makijażu, krótkie włosy, godna zaufania, pewnie intelektualistka. Dowiem się również, co się stało znajomej, że musiała nagle pogadać. "Nie przyszedł? I wisi ci kasę?"

Mam temat na opowiadanie kryminalne. "Zero makijażu" daje dobre rady i usłyszawszy odpowiedź desperatki, komentuje, drwiąc: "Ona kocha, choć ją okradł". To się nazywa przyjacielskie współczucie.

Przystanek, wsiadają, liczę: pięć dziewczyn. Leginsy, kurtki, kominy. Natychmiast ręce wsuwają się do kieszeni, wyjmują Smartfony. Blokują drzwi, to nic, i tak tu wąsko, nikt nie przejdzie, zresztą nieopodal szerszy pomost.

To berliński tramwaj, prezent od bogatego wujka z Europy, hałas, tur, tyr, rr, z odległości i tak bym nie usłyszała. Oczy wszystko ci powiedzą. "Nie denerwuj się, zaraz będę, no to zamów pizzę". Nie marnujmy czasu, zachęcają do tego terapeuci, załatwmy wszystko w ciągu kilku minut. Rozwiążemy problemy rodzinne i pomożemy koleżance.

Nagle zdarza się coś czarodziejskiego. Następny przystanek. Dziewczyna, ledwo usiadła, zdjęła plecak i wyjęła z niego zeszyt nutowy i zwykły ołówek. Pochyliwszy głowę, skupiona, zaczęła pisać nuty. Zastanawia się nad każdą i, zanim napisze, słucha nuty śpiewającej w głowie. Podnosi oczy, a gdy usłyszy dźwięk, opuszcza powieki i uważnie rysuje kółeczko na pięciolinii. "To pewnie opera" - chciałam powiedzieć, ale to nieładnie wtrącać się, gapić i komentować. Jestem grzeczna. Czy naprawdę?

Z pewnością systematycznie słucha audycji Muzyka bez granic w audycjach Polskiego Radia PR2. Duet radiowy: Jacek Hawryluk i Bartek Chaciński w radiowej Dwójce prowadzą co tydzień czwartkowe nokturny od 23.05 do 1.00. Czego warto posłuchać, dowiecie się na:  haceha.wordpress.com.

Wciąż się jednak gapię, więc odwraca ku mnie głowę. Już mam na języku pytanie: "Piszesz koncert?" A jeśli to tylko dla didżeja? Może mu polecić, sto najlepiej sprzedających się albumów w roku 2016, niech więc nie przegapi, by sprawdzić na: polifonia.blog.polityka.pl.

Dziewczyna wyjmuje gumkę i starannie wyciera nutkę. Potem znowu nasłuchuje muzyki, która śpiewa w niej skrzypcami Paganiniego. Teraz nuty się sypią, zaczarowane, szalone, śpiewając na szczytach gór, w przejrzystym powietrzu.

Czy jesteśmy w tramwaju? Jodły szumią, grają szalone fortepiany, pomykają palce po klawiaturze. To dopiero preludium. Słuchajcie, nie gapcie się przez okno na promocje kurczaka, słuchajcie, kumpela znajdzie drugiego faceta. Słuchajcie, to wspaniała fuga.

Wysiadamy na tym samym przystanku. Czekając na zielone, dziewczyna, stojąc na krawężniku z pochyloną głową, pisze nuty w zeszycie. "O tak, to ten wspaniały dźwięk na zakończenie, wielka orkiestra, muzyka omiata świat jak zorza",  uśmiech. Zielone, idę obok, by nie zboczyła. "Będziesz wielkim kompozytorem", chciałam powiedzieć, ale się wstrzymałam, bo jestem uprzejma i nie komentuję innych.

Przegapiłam szansę. Z grzeczności.

Uwaga, konkurs!

Zachęcam P.T. Czytelników do wzięcia udziału w konkursie. Proszę kliknąć na prawym pasku na słowie Konkurs. Obiecuję nagrody.

2 komentarze:

  1. Świetny felieton. Lekko napisany, a przy tym temat i pięknie wplecione reklamy. Nie przegapiłem. Też lubię tramwaje. Także słucham tramwajowych rozmów, opowiadań i przyglądam się dziwnym sytuacjom, które zawsze czekają * w trasie* od przystanku do przystanku. Nasyciłem się felietonem. Dopełnię tramwajowe spostrzeżenia swoimi. Okazuje się, że zanotowałem:– Z czym kojarzy mi się tramwaj? – zastanawia się Kazimierz Kubiak. – Tramwaj to po poznańsku bimba. Ja jestem z Poznania i z tymi bimbami miałem do czynienia. Zielone były. Bardzo ładne. Ojciec przyjechał do Szczecina razem z profesorem Piotrem Zarembą. Do pracy. I nas z matką po dwóch latach ściągnął. Odcinki między przystankami nie są długie, więc i roz-mowy trwają czasem tylko chwilę. – A ja jestem samotna. Teraz mnie na nic nie stać – narzeka Krystyna Jastrzębska. – Za komuny dostałam pobory i doskonale żyłam. I dom sobie kupiłam, i dziecko wykształciłam, i matkę utrzymałam, bo mąż szybko umarł, a teraz dostaję tyle co kot napłakał. Nie starcza na opłaty. Mam 74 lata. To nieprawda, że za komuny był w sklepach przede wszystkim ocet. Bułki też były. O, przepraszam. Tu wysiadam. – Niektórzy lubią jeździć tramwajami – dyszy mi do ucha pan Julian. – W tłoku próbowałem kiedyś jednej pani ustąpić miejsca. Obraziła się! Powiedziała, że jest jeszcze młoda. I bądź tu uprzejmy, Polaku. Na przystanku grupa roześmianych dziewczyn. Małgorzata chodzi do liceum ekonomicznego. – W tym roku kanar chwycił mnie już trzy razy – tłumaczy. – Cały czas jeżdżę na gapę. I to nie jest tak, że nie kupuję biletów, bo nie mam pieniędzy. Po prostu – specjalnie zapominam. Wsiadam do tramwaju jak do własnego samochodu. Jeżdżę cztery lub pięć razy dziennie, to i tak na swoje wychodzę. Kanar mnie złapał. Podałam mu swoje dane. Prawdziwe. Karę zapłaciłam na miejscu. A potem zaczęliśmy rozmawiać. Pytał czy mam rodzinę, spod jakiego jestem znaku zodiaku. Na luzie. Bo wie pan, są takie chwile, gdy człowiek chce być sam, gdy coś go boli, albo gdy na wagary idzie. To wtedy wsiada do tramwaju i jeździ.

    Tramwajowe pozdrowienia zwane serdeczności przesyłaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezwykłe historie, a jednak z życia i codzienne, prawda, że ono stwarza najlepsze opowieści, tylko zapisać, no i dostrzec. Rewelacyjnie to ująłeś.

    OdpowiedzUsuń