środa, 11 stycznia 2017

Kulturowe cookies

Jak się nazywa, wszyscy wiedzą, przynajmniej ci, którzy czytują memy na fejsie; trudno bowiem w naszych czasach wymagać, by ktoś przebrnął przez kilka tomów dzieła Prousta. Nie pamiętam, w którym to zamieszczono miejscu i ja powtarzam po innych.

Obyczajem francuskim moczy się ciasteczka w porannej kawie. Uczyniwszy to i włożywszy miękkie do ust, narrator dzieła poczuł smak magdalenki na języku - tak bowiem nazywało się ciasteczko. I wtedy nagle wyciągnęła się ręka czasu i przesunęła się poprzez dni, miesiące i lata, wciąż sunąc wstecz i pochwyciła za ucho identyczną godzinę jakiegoś poranku przed wieloma laty, gdy pił taką samą kawę /herbatę i również moczył w niej magdalenkę, by poczuć smak na języku. 

Identyczne pragnienia, choć może nie tak wytworne, odczuwają osoby, które zbierają przedmioty. Nie mogą się z nimi rozstać za żadne skarby, bo przecież mają skarby. Oglądaliśmy kiedyś serial, amerykański oczywiście, o ludziach, których mieszkania były zagracone i zarzucone przedmiotami tak, że dla lokatorów pozostawała tylko wąska dróżka na dywanie, po której klucząc wśród stert gazet, kartonów z butami i milionami wypalonych zapałek, mogli dotrzeć do łóżka, gdzie leżały stosami skarpetki nie od pary, krawaty, których nie udawało się zawiązać i gawroszki w groszki, zawsze poza modą. Życie tych ludzi było puste w przeciwieństwie do przepełnionych mieszkań. Zajmowali się tylko gromadzeniem przedmiotów, które kiedykolwiek dotknęła ich ręka. 

I dopiero wtedy stawał się cud. Ujmowali jakąkolwiek gazetę, na przykład z dziesiątego stycznia sprzed kilku lat. Na pierwszej stronie czerwony tytuł O. J. Simpson uniewinniony. I nagle czytającego ogarnia wściekłość taka sama jak wtedy. Widzi siebie, jak biega po tym samym pokoju, wrzeszcząc ze złości: "Niemożliwe, wywinął się łobuz, bo ma kasiorę!". Chciał wtedy podrzeć gazetę, ale ją tylko rzucił na dywan i podeptał, następnego dnia została przykryta następną gazetą i potem kolejnymi i następującymi. 

Albo na przykład skarpetki. Choćby ta śmieszna w zielone paski. Nosił je, gdy wygrali mecz w szkole, a on strzelił, no, o mało co nie trafił do bramki, tyle że własnej. Miał szczęście, nie było samobója. Zapanowała ogólna radość i wrzawa, wszyscy się wymieniali skarpetkami, drugą dostał ten, który po meczu podstawił mu pięść pod nos i spojrzał z wściekłością w oczy. Taak, miał szczęście, nie uderzył go, żyje. 

A więc ten program telewizyjny polegał na tym, że ekipa sprzątała dom zbieracza. Kilku silnych wynosiło pudła z serwisami dla lalek, starych filmów na DVD, rękawiczek i zapałek, lekko tylko nadpalonych. "Po co ci te zapałki?" Ramię silnego już przechyla karton nad kontenerem na śmieci. Ręka delikwenta wyciąga się sama, zawisa w powietrzu, oczy patrzą w dal. "Chciałem z nich zrobić model Concorda i okrążyć kulę ziemską". Ręka opada, ramię czyściciela przechyla pudło, zapałki wpadają się do śmieci, a wraz z nimi sypią się kryształowe cegiełki wielkich pałaców marzeń. Już nie poleci ponad oceanami, gdy siedząc z zapałką w ręku, dumał, że spogląda z chmur na wielkie fale, okręty i macha do pasażerów na pokładzie i pomiędzy wszystkimi łączy się mocna lina sympatii i życzliwości, są razem, choć on siedzi sam w swojej kuchni i gaśnie zapałka. 

Odwraca się i odchodzi, człapiąc przez wiosenną kałużę i odwraca się plecami do wielkanocnych porządków. Wkrótce, wszystko, co niepotrzebne, znajduje swój koniec w olbrzymich kontenerach, które pojadą na wysypisko. Mieszkanie zostanie wysprzątane i urządzone według dizajnu w stylu postmodernizmu. Ekipa odjedzie, on popatrzy za nią, stojąc na progu. Nikt nie machał, zatrzasnęli drzwiczki. 

Potem będzie się tłukł w pustym mieszkaniu bez wspomnień i marzeń. Następnego ranka włączy elektryczną kuchenkę bez pomocy zapałek. Usiądzie przy stole udekorowanym wazonikiem bez kwiatka i zabierając się do picia herbaty, weźmie do ręki magdalenkę, która będzie tak krucha, że rozsypie się od dotyku.

2 komentarze:

  1. Tekst Kulturowe cookies znakomity. Widzę, widzę w nim cząstkę siebie, zapewne tak jak wielu Czytelników, zwanych Archiwistami życiowymi. Cząstkę, ale w całym eseju, felietonie, rozpoznaję zachowania i zwyczaje moich znajomych na przestrzeni lat. Twoje pióro Emmo jak zawsze na najwyższym pułapie. Czekam na kolejne kultowe teksty. Się czyta. Pozdrawiam. I popijam wzbudzone refleksje poranną kawą.

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy moczysz w nim magdalenkę, i co wspominasz, co jest warte pamiętania: radosne chwile - tak. tylko te.

    OdpowiedzUsuń