Kocham pieniądze. Lubię dotykać banknotów palcami, czując w opuszkach delikatne łaskotanie, jakby jedwabnej sukni, którą mogłabym za nie kupić.
Przyjemnie jest, gdy mam trochę banknotów w biurku. Trzymam je w
kopercie z banku, często ją rozchylam, żeby zajrzeć. Ha, tu jesteście! Ile was?
Kiedy wyciągam szufladę, od razu macam, gdzie leży stary portfel. O, tu, na
miejscu. A w nim, równo poukładane, nominałem do mnie. Przyglądam się,
uśmiecham i odkładam na miejsce. Kiedy każdego ranka włączam komputer, najpierw
sprawdzam konta bankowe. Czuję się pewna i zadowolona, dają mi siłę na resztę
dnia.
Plastykowe karty już nie sprawiają mi tyle radości, gdyż
wciąż z nich ubywa, służą bowiem do płacenia, cieszę się jednak, że dotykam
terminala i pyk, już piękne rzeczy są moją własnością.
Dlaczego tak je cenię i lubię? Wychowały tak mnie
współczesne książki, mówiące o dobrym samopoczuciu, czy blogi, choćby słynny
jakoszczedzacpieniadze.pl - same mądre rady. Korzystam z nich i dumam, jak
zwiększyć liczbę banknotów w starym portfelu, w kopercie, acha, pominęłam was,
przepraszam - jeszcze waluta wymienialna, która daje mi uczucie ciepła, wszak banknoty
okrążyły świat, może nawet kilka razy, ileż nagromadziły energii, teraz mi ją
oddają.
Kiedyś miałam przeciwne opinie o pieniądzach. Mówiono, że są
złem, wynalazkiem ciemnych mocy. Starałam się więc pozbywać się ich jak
najszybciej. Kiedy płaciłam, rzucałam je na ladę, nie patrząc, odbierałam
resztę, nie licząc, by nie brudzić rąk i wzroku.
Dążenie do pieniędzy uważano wówczas za cechę godną pogardy,
Przynależała do niskich sfer. Nazywano ich dorobkiewiczami, sklepikarzami,
oskarżając o zachłanność, co naganne. To oni przedkładali pieniądze ponad
zasady moralne, to oni lekceważyli etykę, gardzili szlachetnością.
Należałam do drugiej, wyższej w moim mniemaniu klasy.
"Dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach". Należało nimi pogardzać,
traktować je z góry, dbając o własną szlachetność, która się w tej postawie
wyrażała. Zapłata za pracę. Nieważne, zrobię to z porywu serca, dla przyjemności,
mając czyste intencje.
Jakoś tak było, że pieniądze szybko odchodziły i jeszcze szybciej przychodziły. Pstryk i mam.
Jakoś tak było, że pieniądze szybko odchodziły i jeszcze szybciej przychodziły. Pstryk i mam.
Potem czasy się zmieniły, o pieniądzach zaczęto mówić w
barwnych słowach, należało je posiadać, zabiegać o nie, zarabiać, co stało się
cechą wartościową. Szlachetni, przedkładający zasady moralne i bezinteresowność
stworzyli wolontariat. Satysfakcją ich jest poczucie własnej wartości i
wyższości. Otwieram szufladę: portfel na swoim miejscu. I każdy ma, co go
wycenia. A pan/ pani na ile?
Dokładnie. O pieniądzach trzeba dobrze się wypowiadać bo mogą się łatwo pogniewać :)
OdpowiedzUsuń