niedziela, 12 lutego 2023

Nie rzekł słowa

 "Mistrz" to moje pierwsze opowiadanie, opublikowane w roku 1983 w miesięczniku "Fantastyka". Od niego rozpoczęła się  podróż przez literaturę.  Opowiadanie zostało następnie zamieszczone w tomie "Tylko Ziemia", wydanym przez "Iskry" w roku 1986. I nadal się wspomina książkę i to opowiadanie, uznając je za znaczące w moim dorobku literackim, liczącym już siedemnaście opublikowanych książek, a wkrótce pojawią się trzy kolejne. 

Przed tronem władcy postawiono chłopca w białej prostej koszulce. Miał powiedzieć władcy prawdę. Chłopiec stał i nie rzekł słowa, milczał, ale władca zrozumiał wszystko, poznał prawdę. A jaka jest dla nas najważniejsza? 

Bogata i ozdobiona złotymi kółkami szata władcy opinała go tak szczelnie, że nie mógł się poruszyć. Jego twarz pokrywała warstwa szminek, utrudniając mu mówienie, a jego jedna stopa była wsunięta i ukryta pod szatą. A to dlatego, że ze stopy wyrwano kiedyś paznokcie, co nakazywał dworski ceremoniał. Władca myślał tylko o jednym: kiedy nastąpi pora jedzenia i włożą mu do ust rurkę. Wyciągano ją jednak zbyt szybko, władca nadal był głodny. Oczy władcy nie wyrażały niczego, tylko lśniły, obwiedzione obwódkami namalowanymi grubo szminkami. Oczy wydały się chłopcu chore, lecz nie znał przyczyny. 

Władca skinął na uczonego, który był nagi, by pokazać, że nie ma nic do ukrycia. Brzydkie i chropawe ciało uczonego pokrywały płaty parszywej skóry, był odrażającym mutantem, więc wsuwał się za oparcie tronu władcy. Kiedy spłonęły książki, zakazano ich druku, gdyż uznano, że przynoszą tylko szkodę, uczony pełnił zadanie donosiciela, z czego był dumny. Teraz oskarżał chłopca opowiadając o jego wyczynach w mieście. Władca błąkał się wzrokiem po wzgórzach, kryjących zasypane miasta. Zastanawiał się, jak wygląda jego lud, nigdy bowiem nie widział prawdziwego człowieka. Władca osłabł z głodu, nie zapytał o nic. Chłopca zabrano, władcę nakarmiono. Czuł, że dochodzi do czegoś, coś zaczyna rozumieć, wciąż zadawał sobie pytania i szukał odpowiedzi. Musiał iść do Sali Egzaminów.
Donosiciel uczony pragnął, by nastąpił przewrót pałacowy, zlikwiduje się władcę, naprawi państwo, odbuduje system. On będzie zbawcą. Nastawił maszynę do egzaminowania, wciąż powtarzając numery pytań, by się nie pomylić. I stało się, kto spadł z tarasu wprost na żarłoczny tłum, komu wyrwano paznokcie. Chłopiec przecież nic nie powiedział. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz